Kilka dni temu, dosłownie w ostatniej chwili, udało się wyciągnąć z wody matkę z dzieckiem. Pływali obok siebie. - Dziecko chyba się czegoś przestraszyło. Kurczowo chwyciło matkę za szyję. Kobieta nie mogła sobie poradzić, razem poszli pod wodę - opowiada dramatyczne zdarzenie Adam Kamiński, ratownik motorowodny, czuwający nad bezpieczeństwem letników w Pieczyskach.
Ratować trzeba było też kobietę z żaglówki, którą użądliła pszczoła. Zaczęła się dusić, bo była uczulona na jad. - Wyciągnęliśmy ją z łodzi, przenieśliśmy do naszego punktu medycznego - relacjonuje Adam Kamiński.
Największy problem jest z młodymi ludźmi, którzy piją alkohol, a potem wchodzą do wody. Zdarzały się też dewastacje sprzętu, np. rowerów wodnych. - Miejsca są dwa, a wsiadają po cztery osoby. I na środku akwenu skaczą z rowerów do wody.
Stoję na brzegu i nie mogę im nawet pogrozić palcem - denerwuje się ratownik. Bo łódź z silnikiem hondy o mocy 115 KM działa tego lata tylko na zasadach pogotowia ratunkowego. Wypływa na sygnał dany z Gminnego Centrum Reagowania Kryzysowego.
Swą łódź mają też nad zalewem policjanci, od 1 lipca działa w Pieczyskach całodobowy posterunek. - Współpraca z policją układa się bardzo dobrze - chwali mundurowych Adam Kamiński.
Wczoraj w Pieczyskach nad bezpieczeństwem kąpiących się czuwało czterech ratowników. Nie ma ich, niestety, w Samociążku. Nie udało się skompletować grupy. Kąpielisko MKS "Spartan" jest tego lata niestrzeżone.
Zobacz także: Tragedia w Przybranowie w powiecie aleksandrowskim. Utonęło dwóch nastolatków
Czytaj e-wydanie »