Andre Spight zdążył zagrać kilka sparingów i dwa mecze ligowe w Sopocie i Warszawie. Specjalnie w nich jednak nie zachwycilił (6,5 pkt, 2 asysty przy 41procentowej skuteczności z gry. We wtorek Amerykanin zniknął z Torunia. Z nikim się nie pożegnał, wypytywał jedynie, czy ktoś może go podwieźć.
Transfer Spighta od początku obciążony był sporym ryzykiem. Amerykanin podpisał kontrakt najpierw z MKS Dąbrowa Górnicza, ale nie wszedł on w życie, a klub ostatecznie zrezygnował z jego usług.
Prezes Piotr Barański wyjaśnia: - Konsultowaliśmy się na jego temat nie tylko w Dąbrowie. Nie było wtedy mowy o wybrykach poza boiskiem, ale zastrzeżenia dotyczyły bardziej indywidualnej gry na parkiecie. Mimo tego postanowiliśmy zaryzykować.
W Toruniu chcą szybko wypełnić lukę na obwodzie i trener Ivica Skelin ma już kilku kandydatów na oku. W tym gronie jest m.in. Jahenns Manigat. Mierzący 188 cm Kanadyjczyk ostatnio grał na Litwie, w poprzednim sezonie wyróżnił się 23 punktami w meczu z Żalgirisem Kowno.
