Arriva Twarde Pierniki - Czarni Słupsk 83:82 (16:27, 11:20, 24:16, 32:19)
Arriva Twarde Pierniki: Smith 17 (3), Filipović 14 (1), 7 zb., 8 as., Rakocević 6, Kunc 5 (1), Tomaszewski 4 oraz Cel 16 (2), 5 as., Diggs 12 (1), Diduszko 7 (1), Lipiński 2.
Czarni: Michalak 17 (1), Teague 17 (2), Caffey 11 (2), Wójcik 9 (1), Gruciunas 9 oraz Szymkiewicz 9, Kohs 7 (1), Jankowski 3 (1), Leończyk 0.
W pierwszej połowie Twardych Pierników nie było. Trener Srdjan Subotić już w 7. minucie zdecydował się na pierwszą przerwę na żądanie, bo jego zespół miał kłopoty z defensywą na obwodzie. Po "trójce" Michała Michalaka było wówczas 10:16.Nic nie pomogło, a defensywa gospodarzy w 1. kwarcie wyglądała tragicznie.
W ataku nie było lepiej. Gospodarze sprawiali wrażenie pozbawionych wiary we własne możliwości, więc już po pierwszej kwarcie kibice zaczęli skandować: "Walczyć Toruń, walczyć". Po kolejnych trafieniach z dystansu przewaga Czarnych w 14. minucie wynosiła 19 punktów! Gospodarze popełniali w ataku seriami proste błędy, nie rozumieli się na parkiecie, gubili piłki, pudłowali w prostych akcjach pod koszem..
Jakby problemów było mało, to po kwadransie gry kontuzji doznał Gligorije Rakocević, który do tej pory jako jedyny odnajdował się pod koszem rywali. Środkowy na noszach opuścił parkiet i został odwieziony do szpitala z podejrzeniem urazu żeber.
O 1. połowie można zapomnieć: 30 proc. z gry, 9 strat, zaledwie 5 asyst. Wypracowane pozycje? Praktycznie niezauważalne.
Po przerwie wydawało się, że mecz nie będzie miał już żadnej temperatury. Kibice cieszyli się z każdej pojedynczej udanej akcji, oklaski zbierał młody Huvert Lipiński, goście pilnowali przewagi i czekali na końcową syrenę.
Najwierniejsi kibice w Arenie Toruń dostali nagrodę pod koniec meczu, choć nikt w to nie wierzył, gdy w 33. minucie było 75:54. Chwilę wcześniej drugi faul techniczny dostał trener Srdjan Subotić i musiał udać się do szatni. To wydarzenie okazało się momentem przełomowym.
Niebywałe, jak Twarde Pierniki się odrodziły, Arik Smith przez trzy kwarty nie trafił do kosza, w ostatniej zdobył 17 pkt, a Czarni popełniali błąd za błędem (faul niesportowy, faul w ataku w ostatnich kilkudziesięciu sekundach meczu). I wreszcie na 16 sekund przed końcem Filipović trafił z ośmiu metrów z ręką obrońcy na twarzy. Remis 80:80!
W swojej ostatniej akcji faulowany był Michalak i trafił oba wolne. Torunianom zostało niespełna 5 sekund. Zagrał to 1 na 1 Trey Diggs, nie trafił, był faulowany, ale... jeden z rywali szarpnął siatkę, więc punkty zostały zaliczone. Amerykanin dołożył jeszcze jeden rzut wolny!
Mantas Cesnauskis, trener Czarnych: - Torunianie wygrali przegrany mecz, pokazali jak się walczy do końca. Pewnie, trafiali cięzkie rzuty, ale my pozwoliliśmy im nabrać tej pewności. Trzeba być facetem i grać do końca, a nie uśmiechać się i patrzeć na statystyki. Brakuje mi słów. Rozsypaliśmy się całkowicie, pomagaliśmy z mocnej strony, głupie faule, głupie decyzje w ataku. To nie mogło się wydarzyć. Wyglądaliśmy, jakbyśmy pierwszy raz zagrali na tym poziomie.
Jarosław Zawadka, drugi trener Arrivy Twardych Pierników: - Ostatni mecz z Dzikami zagraliśmy bardzo źle, wolno, bez energii. To mieliśmy zmienić: była energia, ale nie było koszykówki, to był koszmar, z żadnej pozycji nic nie wpadało. Może te dwa faule trenera sprawiła, że agresja udzieliła się zawodnikom. Bardzo ważna była pierwsza trójka Arika, potem pozycje się otworzyły. Zawodnicy pokazali charakter i wierzę, że ten mecz będzie przełomowy dla drużyny. Bardzo ważna była rola naszych weteranów, Didi sprawił, że zaczęliśmy grać wspólnie. Te dwie kluczowe akcje były różne. To nie Goran miał rzucać z dystansu, a Arik, ale tak wyniknęło na parkiecie. Ostatnia akcja była ustawiona na Treya. Miał rzucać za 3, ale zagrał mądrze, zaatakował wysokiego obrońcę, a potem jeden z rywali jeszcze nam pomógł. W sporcie jak w życiu, trzeba mieć czasami trochę szczęścia.
