Taką tezę postawił na łamach portalu Superbasket były koszykarz Piotr Karolak. Przypomnijmy: Anwil w ostatnim meczu z Dzikami Warszawa wygrał po raz dziewiąty z rzędu, czym poprawił swój klubowy rekord z sezonu 2004/05. Do końca 2023 roku zagra jeszcze pięć meczów, z czego tylko ten jeden w sobotę na wyjeździe w Słupsku (godz. 19.00). W Hali Mistrzów zmierzy się potem z PGE Spójnią Stargard, Stalą Ostrów, Arką Gdynia i Legią Warszawa. Seria 14:0? Niewykluczone.
Na pewno jedna osoba we włocławskim klubie rekordami w ogóle się nie przejmuje. - Nie daję się ponieść emocjom i ta seria nie ma większego znaczenia. Oczywiście, bardzo fajnie zrobić rekord, zwłaszcza w klubie z taką historią, ale teraz jestem już myślami w Słupsku. Kiedyś przyjdą porażki, to jest nieuniknione - mówi trener Przemysław Frasunkiewicz.
Dlaczego Anwil uciekł lidze i potrafił, mimo słabszej gry i zmęczenia, ograć np. w Szczecinie mistrza Polski? Nie decydują o tym suche liczby, choć te są imponujące. Anwil to druga defensywa w Orlen Basket Lidze i trzeci atak, w asystach, zbiórkach także włocławianie notowani są w ścisłej czołówce.
Liczby nie pokażą, jak ważnym graczem dla Anwilu stał się Kalif Young. To na dziś najlepszy obrońca ligi, który energią w defensywie wprost zaraża cały zespół. To atut także Amira Bella. Obaj nie imponują w statystykach, łącznie dostarczają drużynie w meczach ligowych raptem 14 punktów.
Wielu kibiców już domagało się zatrudnienia w miejsce Bella koszykarza bardziej ofensywnego. Co na to trener Frasunkiewicz? - Nie rozumiem tej krytyki. Oni wykonują robotę, której nie widać w statystykach. Oczywiście, najłatwiej docenić wsady i trójeczki, ale trzeba także docenić zaangażowanie i ciężką pracę Amira, on nigdy nie gra pod swoje statystyki. Chciałem mieć dwóch równorzędnych rozrywających. Nie możemy go porównywać do liderów innych drużyn, od tego mamy innych graczy - podkreśla szkoleniowiec.
I tak został zbudowany Anwil. Jak to mawia często Frasunkiewicz: nie wszyscy muszą być gwiazdami, ale każdy ma być dobry w tym, co robi na parkiecie.
- To główny powód naszej serii zwycięstw, gracze dobrze odnajdują się w swojej roli. Na pewno pomaga zrozumienie na parkiecie, Kamil, Victor, Luke są z nami kolejny sezon, podobnie Janari, mimo długiej kontuzji. To pomaga w tworzeniu kultury gry, kreowaniu pomysłów i ich późniejszej realizacji na parkiecie - wylicza Frasunkiewicz.
Arriva Twarde Pierniki czeka już w piątek trudny wyjazd do MKS Dąbrowa Górnicza (piątek, godz. 19.30). To najbardziej ofensywny zespół ligi (122,5 pkt na 100 posiadań), w dziewięciu meczach aż pięć razy osiągał barierę 100 punktów. Młody hiszpański trener Boris Balibrea stworzył bardzo efektownie i szybko grający zespół, którego największą gwiazdą jest jego rodak, rzucający Marc Garcia (19,6 pkt i blisko 50 procent za 3).
Ostatnio jednak MKS wiedzie się słabo: ostatnie zwycięstwo odniósł 30 października z Dzikami Warszawa, a potem nadeszła seria trzech porażek z PGE Spójnią Stargard, Stalą Ostrów i Legią Warszawa.
