W niedzielę Anwil przegrał w Zielonej Górze różnicą 24 punktów, prezentując kompromitującą formą i brak zaangażowania. Zresztą nie pierwszy raz w tym sezonie.
- Ciężko cokolwiek powiedzieć po takim meczu. Słowa uznania dla Żana Tabaka i drużyny z Zielonej Góry, która zdominowała nas w tym meczu. Rywale więcej zbierali, walczyli w każdym momencie na boisku, szybciej biegali. Nie mam usprawiedliwień. Wiedzieliśmy czego się spodziewać i nasi doświadczeni zawodnicy powinni wiedzieć, jak na to zareagować - powiedział Igor Milicić.
Anwil miał być "galaktyczny" w tym sezonie, a tymczasem w fatalnym stylu przegrał drugi kolejny mecz w PLK. - Jesteśmy mistrzem Polski i w każdym meczu rywal będzie nas specjalnie się mobilizował. My musimy być na to przygotowani. To nie jest indywidualny sport, w którym talent pojedynczego sportowca może dać zwycięstwo. W koszykówce mamy dziesięciu graczy, którzy taktycznie mają coś wykonać na parkiecie. Jeśli do tego dołożą energię w bieganiu, walkę w kontakcie, zespołowe myślenie, to wtedy jest szansa na zwycięstwo - wylicza Milicić.
Doskonale to określił zresztą po meczu Żan Tabak. - Anwil ma mnóstwo możliwości ofensywnych i przygotowanie do tego meczu było bardzo trudne. Podstawową sprawą w każdym meczu jest agresywność na parkiecie, obrona akcji jeden na jeden. To praca wykonana w trakcie przygotowań decyduje o sukcesie założeń taktycznych w praktyce - mówi szkoleniowiec Stelmetu.
Czy w Anwilu konieczne są zmiany? Na razie drużyna zagra w środę na wyjeździe z Hapoelem Jerozolima w Lidze Mistrzów. Kolejne porażki z pewnością mogą spowodować roszady w składzie.
Milicić nie chce indywidualnie oceniać graczy, choć oczywiste jest, że kilku bardzo ostatnio zawodzi. - Nie chcę generalizować i nikogo osądzać. Jako zespół nie zagraliśmy dobrze.Mamy dużo nowych zawodników z talentem i umiejętnościami, ale one nie przekładają się na siłę zespołu. Jest mnóstwo małych rzeczy, które trzeba wykonać, aby zespół wygrywał. My je wykonujemy bardzo słabo albo w ogóle - dodaje szkoleniowiec.
