Anwil Włocławek - TBV Start Lublin 90:80 (34:16, 12:28, 20:14, 24:22)
ANWIL: Michalak 24 (2), Zyskowski 18 (2), 8 zb., Lichodiej 17 (2), 7 zb., Sobin 7, 9 zb., Broussard 4, 7 as. oraz Mihailović 6, Szewczyk 5 (1), Marković 5, Kostrzewski 2, Simon 2, Łączyński 0.
TBV START: Thomasson 21, 6 as, 6 prz., Upson 17, 12 zb., Borowski 12, Washington 3 (1), Dutkiewicz 3 (1) oraz Dziemba 9 (1), Mirković 8 (2), Gospodarek 5 (1), Szymański 2.
Na bosko wrócił Kamil Łączyński, ale z rotacji wypadł Igor Wadowski, który będzie pauzował przynajmniej miesiąc. Lublinianie więcej dotąd zawodzili niż zachwycali, ale też ostatnio wygrali dwa mecze z rzędu, w tym z Polskim Cukrem po niesamowitym rzucie Joe Thomassona.
Anwil rozpoczął z dużym animuszem, w szybkich akcjach wykorzystywał wolny powrót rywala do obrony i prowadził 15:6. Włocławianie świetnie bronili na całym parkiecie, panowali pod tablicą i wykorzystywali każdą okazję do kontry. W 7. minucie było 25:6, a lublinianie mieli wykorzystane dwa czasy. To była popisowa kwarta mistrzów Polski, którzy z gry mieli prawie 60 proc. skuteczności, a rywalom pozwolili trafić zaledwie 6 rzutów z 24.
Wysokie prowadzenie uśpiło gospodarzy, którzy kiepsko zaczęli 2. kwartę (36:26). Lublinianie poprawili obronę, na co Anwil nie był przygotowany. Bardzo aktywny był zwłaszcza Thomasson (15 pkt i 6 przechwytów do przerwy), po jego "trójce" było tylko 36:30 i tym razem Milicić wykorzystał obie swoje przerwy na żądanie. Niespełna 6 minut Startowi zajęło odrobienie 18 punktów straty (seria 2:19!).
Po przerwie nie było już łatwego meczu, na każdy punkt trzeba było się napracować. Włocławianie w defensywie szczególnie pilnowali Thomassona, w ataku budowali powoli przewagę po akcjach 2+1 Zyskowskiego i Michalaka. W połowie kwarty przewaga urosła do 10, a potem do 15 punktów.
Lublinianie bez Thomassona nie mieli już wiele opcji w ofensywie. Bardzo słaby dzień miał Washington, były anwilowiec, który dopiero w 33. minucie trafił pierwszy raz z gry.
Znowu jednak gospodarze nie potrafili utrzymać rytmu w grze, brakowało punktów Chase'a Simona (1/5 z gry), z dystansu było jedynie 7/24. W ostatniej kwarcie przewaga stopniała do 5 pkt (77:72). Znowu jednak decydowały trafienia Michalaka i Zyskowskiego w kluczowych momentach.
Mecz w szatni zakończył Lichodiej. Po przypadkowym zderzeniu z Sobinem opuścił parkiet z zakrwawioną twarzą. Po meczu został odwieziony do szpitala. Nie wiadomo, czy będzie mógł zagrać we wtorek z Avellino w Lidze Mistrzów.