Arka Gdynia - Anwil Włocławek 80:84
Kwarty: 13:19, 18:11, 23:27, 26:27
ARKA: Dylewicz 18 (2), 14 zb., Szubarga 11 (3), Witliński 5, Vragović 5 (1), Wadowski 0 oraz Kaszowski 16 (4), Kowalczyk 11 (3), Kobel 7, Perzanowski 4, Nowicki 3 (1).
ANWIL: Dykes 20 (1), Radić 14 (1), 13 zb., Tomaszewski 12 (2), Washington 11 (1), Mielczarek 4 oraz Zamojski 15 (3), Jerrells 8 (1), Komenda 0, Janiak 0.
Włocławianie w Gdyni walczyli już praktycznie tylko o honor, chyba że za wyzwanie uznamy jeszcze ubieganie się o dwunaste miejsce, bo tyle Anwil może jeszcze ugrać w tym sezonie.
Do przerwie żadna z drużyn nie wykazywała specjalnej ochoty do gry. Anwil miał 36 procent z gry, Arka ledwo przekroczyła 30, do spółki obie ekipy popełniły 13 strat, choć też trudno było na parkiecie dostrzec wyjątkowo agresywną obronę. W barwach gości tradycyjnie walecznością i ambicją imponował Kyndall Dykes, autor 12 punktów do przerwy.
Po przerwie długo trwała wyrównana walka, goście prowadzili, ale to było jedno-dwa posiadania różnicy. Dopiero w połowie ostatniej kwarty po kilku niezłych akcjach w obronie Anwili odskoczył (61:69). Ambitnie walczący gospodarze doprowadzili jednak do remisu w ostatniej minucie po dwóch "trójkach" Krzysztofa Szubargi.
Ostatnie słowo należało do Przemysława Zamojskiego, który na 40 sek. przed końcem trafił kluczową trójkę. Potem faulowany w kolejnych akcjach Washington trafił sześć kolejnych rzutów wolnych.
