Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Apel ratowników: Ludzie, myślcie nad wodą!

(RAV)
- Wszystkiego nie zauważymy i nie wszędzie zdążymy, dlatego ludzie muszą przede wszystkim myśleć nad wodą - apeluje do turystów ratownik Adam Kamiński
- Wszystkiego nie zauważymy i nie wszędzie zdążymy, dlatego ludzie muszą przede wszystkim myśleć nad wodą - apeluje do turystów ratownik Adam Kamiński fot. Anna Nowicka
- Alkohol, brawura i brak wyobraźni, to najczęstsze przyczyny tragedii na wodzie - mówi Adam Kamiński, ratownik z wieloletnim stażem. W związku z trwającymi upałami warto wziąć sobie do serca jego rady.

Szykuje się gorący weekend. Wielu bydgoszczan ochłody będzie szukać nad okolicznymi jeziorami i Zalewem Koronowskim. Najpopularniejszym kąpieliskiem na tym ostatnim są Pieczyska, gdzie od lat o bezpieczeństwo pływaków i żeglarzy dba ekipa ratowników Adama Kamińskiego.

Z kim będą kłopoty

Ratownik z ponad czterdziestoletnim stażem podkreśla, że przyczyną większości tragedii wcale nie jest brak umiejętności. - Jeśli ktoś zdaje sobie sprawę ze swoich ograniczeń, to zazwyczaj nie ryzykuje - wskazuje Adam Kamiński. - Gorzej, gdy w grę wchodzi alkohol czy brawura i chęć popisania się.

Kiedy pływak zacznie tonąć, nawet szybka reakcja może być za późna. - Dlatego uważnie obserwujemy ludzi, zanim wejdą do wody lub wypłyną, żeby zorientować się z kim mogą być kłopoty i zwrócić na niego baczniejszą uwagę - zaznacza ratownik.

Niestety, zabronić kąpieli ani żeglowania nikomu nie może, choć często by chciał. - Pomysły, jakie niektórym przychodzą do głowy, to trwoga - uzasadnia.

Łatwiej zejść, niż wejść

Pozornym drobiazgiem, który często kończy się kłopotami, a czasem tragedią jest wskakiwanie do wody z kajaków, rowerów wodnych czy łodzi. - Ludzie nie biorą pod uwagę, że wsiąść z powrotem nie będzie już tak łatwo - mówi Adam Kamiński. - Potem dochodzi do wywróceń kajaków lub łódek, nie daj Boże z pasażerami, lub poważnych zranień, kiedy ktoś wdrapuje się na łódź po sterze i ześlizgnie mu się noga.

Zdarza się też, że, by w ogóle wrócić na swoją jednostkę, muszą ją najpierw dogonić. - Kiedyś pomagaliśmy facetowi gonić żaglówkę, bo ją zakotwiczył, ale nie złożył żagla i kotwica nie utrzymała - wspomina szef pieczyskiej ekipy. - Innego z kolei maszt pozbawił przytomności.

Takie wydarzenia są efektem tego, że coraz więcej osób stać na żaglówkę czy łódź. - Niestety, wydaje im się, że wystarczy silnik i ster, by nad nimi zapanować, a to nieprawda - zaznacza Adam Kamiński, wspominając jak podnosił łodzią ratowniczą kilkutonowy jacht. - Dotychczas nie wiem jak zdołali go wywrócić - śmieje się.

Nie śmieszą go za to ludzie, którzy motorówkami pływają wokół kąpiących się kompanów. - W piątek w takiej sytuacji mężczyzna zahaczył śrubą swoją towarzyszkę - relacjonuje ratownik.

Innym zagrożeniem są skoki do wody. Nawet, kiedy dno jest sprawdzone. - Wielu skacze po alkoholu, a ten zakłóca postrzeganie i zdarza się, że ktoś wybije się w nieodpowiednim momencie, a zderzenie z pomostem nie jest przyjemne - obrazuje ratownik.

Rodzice bez wyobraźni

Z kolei dzieci są w niebezpieczeństwie, nawet kiedy nie są w wodzie. - Rodzice nie myślą i zdarza się, że kilkuletnie maluchy bez jakiejkolwiek opieki karmią kaczki z pomostu, a rodzice oburzają się, kiedy zwracamy im uwagę - wskazuje Adam Kamiński. - A wystarczy chwila, by dziecko wpadło do wody - plusku nikt nie usłyszy.

Nawet obecność opiekunów może nie zapobiec wypadkowi, jeśli pozwalają dzieciom swobodnie poruszać się po pomoście. - "Przecież siedzimy obok i wszystko widzimy" tłumaczą, a nie zwracają uwagi, że pomost nie jest zabezpieczony - zauważa ratownik. - Jeśli do tego jest szeroki i pływający, a dziecko wpadnie do wody i spłynie pod niego, to uratowanie go będzie bardzo trudne.

Brak wyobraźni łączy się z nieumiejętnością zachowania, nawet w niegroźnych sytuacjach. - Ostatnio mama robiła z brzegu zdjęcia małego dziecka, które stało po kolana w wodzie - opowiada Adam Kamiński. - Maluch upadł i zachłysnął się, a mama zamiast go wyciągnąć, histeryzowała i wzywała pomocy. Do wody nie weszła, jakby aparat był ważniejszy.

Trzeba myśleć

Dlatego ratownicy bacznie obserwują nawet pozornie niegroźne sesje zdjęciowe. Jednak, mimo że obserwacja jest łatwiejsza kiedy pływających jest mało, bezpieczniej jest w tłumie. - Kiedy jest wielu ludzi i ścisk w wodzie, to każdy każdego widzi i jakoś mimowolnie pilnuje, a przy pojedynczych osobach można zacząć tonąć niezauważonym - tłumaczy Adam Kamiński.

Ratownicy oczu dookoła głowy nie mają i nie zawsze zdążą. - Dlatego ludzie muszą przede wszystkim zacząć myśleć nad wodą - apeluje szef pieczyskich ratowników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska