Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aż pióra polecą

Adam Willma
Torunianie chyba nie do końca jeszcze zdają sobie sprawę, jakim skarbem dysponują - mówi "król pierza”
Torunianie chyba nie do końca jeszcze zdają sobie sprawę, jakim skarbem dysponują - mówi "król pierza”
Na turystycznej mapie Polski liczyć się będą tylko trzy miasta: Kraków, Wrocław i Toruń. Tak prorokuje Krzysztof Mielewczyk.

Mielewczyk od kilku lat inwestuje w grodzie Kopernika.
Mielewczyk przechadza się po kamienicy. Ogląda freski i dębowe belki sprzed wieków. Mówi szybko, jeszcze szybciej podejmuje decyzje. - Przyjechaliśmy do Torunia samochodem, którego właśnie się pozbyliśmy.

- Krzysztof go sprzedał - opowiada Krzysztof Bendkowski, pracujący w holdingu Mielewczyka. - Niedawno oświadczył nam, ze właśnie sprzedał biuro w Gdyni i musieliśmy gorączkowo szukać nowej siedziby. Dla Krzysztofa nie ma rzeczy, której nie mógłby się pozbyć. Wszystko jest kwestią ceny. Od tej reguły jest tylko jeden wyjątek - Toruń. Te nieruchomości są dla niego święte.

- Nie przywiązuję się do rzeczy - przyznaje Mielewczyk. - To bez sensu, bo z czasem rzeczy do których się przyzwyczajamy, zaczynają nas uzależniać. Z Toruniem jest inaczej. W pewnym momencie człowiek ma już dość spędzania czasu w samolotach, tym bardziej, jeśli na Ziemi znajduje miejsce, w którym niczego mu nie brakuje. Ja znalazłem takie miejsce w Toruniu.

Banknot pod żelazkiem
Biznes rozpoczął w wieku 10 lat. - Od tamtego momentu utrzymuję się sam - zbierałem butelki, sprzedawałem "Głos Wybrzeża, odłożone banknoty prasowałem żelazkiem i odkładałem na kupkę - wspomina Mielewczyk.

Przed Okrągłym Stołem wyjechał do Szwecji. Pracował, uczył się języków, składał koronę do korony. Gdy w 1990 roku wrócił do Polski, poczuł wiatr w żaglach. Kolega woził bagażówką do Niemiec pierze, poprosił Mielewczyka o pomoc. - To rzeczywiście był Dziki Wschód. Dziś aż trudno uwierzyć w jaki sposób wówczas prowadziło się handel - nikt nie miał pojęcia jakie dokumenty, jakie certyfikaty są potrzebne.

Po roku założyli wspólną firmę. Polskie Północne Pierze i Puch "Roleks" - dlatego, że na kolegę mówili Rolek. Właściwie miało być z iksem na końcu, jak co druga firma w tamtych czasach, ale przewidzieli już ewentualne problemy z producentem zegarków.

Selekcjonowane pierze przynosiło znacznie większe zyski, więc zainwestowali w maszyny. Ale wówczas nastąpił nagły zwrot akcji - włączona w nocy lampa spowodowała pożar. Wszystko poszło z dymem. Budowali na nowo.
Mielewczyk rozstał się ze wspólnikiem. Ten próbował zbudować konkurencyjną firmę, ale zbankrutował. Mielewczyk wyznaczył sobie nowy cel - Japonię. Na to, żeby AIWA zdecydowała się na wykupienie 20 procent udziałów w Pierzu, Mielewczyk musiał mozolnie zapracować: - Zaczęło się pechowo. Wysłaliśmy dużą partię pościeli do Japonii, ale okazało się, że umowa w punkcie dotyczącym rozmiarów była nieprecyzyjna. Nie wykłócałem się, natychmiast odebrałem towar i spytałem jakie straty na promocji i prestiżu ponieśli moi partnerzy wskutek błędu. Obliczyli je na 46 tysięcy dolarów. Wysłałem na ich konto 50 tysięcy nie mając wielkich nadziei, że jeszcze kiedykolwiek się do mnie odezwą. W następnym roku zamówili dwukrotnie więcej. Powiedzieli: na interesach z tobą nie stracimy. Czasem tak jest, że w interesach trzeba płakać i płacić. Ale to się opłaca.

Spiritus movens
Z czasem konkurenci z Europy przestali chłopaka z Gdyni traktować protekcjonalnie. Połowa niemieckich producentów z branży nie wytrzymała polskiej konkurencji. Prasa ekonomiczna ochrzciła Mielewczyka "królem pierza".
"Król" wykupił folwark pod Trójmiastem. Dwór i starą gorzelnię wyremontował z pietyzmem. Hale produkcyjne ukrył w starych stodołach. Zainteresował się biopaliwami, złożył ofertę za zakup toruńskiego "Polmosu". Z transakcji nic jednak nie wyszło: - Polomos miałem kupić na spółkę z kolegą z Trójmiasta. Niestety, tuż przed finalizowaniem sprawy mój partner ciężko zachorował i wycofał się z interesów.

Właściciel imperium pierza złapał jednak toruńskiego bakcyla: - Przyjeżdżałem tu często w interesach i nie mogłem wyjść z podziwu. Atmosfera, jaką zastałem była nieporównywalna z niczym. Puby wyglądały tak, jakby w Toruniu sobota trwała cały tydzień. Miasto było pełne ludzi, ale bardziej autentyczne niż Kraków, w którym niemal każdy napotkany człowiek jest turystą. Starówka w Toruniu ma inny charakter niż krakowska. Ta ostatnia jest ciasna i ciemna. Stare miasto w Toruniu to przestrzeń, światło, dobrze wyeksponowane kamienice i zejście ze Starówki wprost nad brzeg Wisły. No i studenci na każdym kroku.

Za pieniądze na Polmos Mielewczyk kupił dwie kamienice przy ul. Panny Marii: - Zaskoczyły mnie niskie ceny nieruchomości. Inwestorzy obawiali się starych kamienic, w których każdy krok trzeba konsultować z konserwatorem zabytków. Ja miałem już za sobą to doświadczenie, a praca z zabytkowymi obiektami mnie pociągała. Nie wykłócam się konserwatorem, zachowuję ze starej substancji tak wiele, jak to tylko możliwe, bo wszystkie te detale na dłuższą metę podnoszą atrakcyjność obiektu, a co za tym idzie - jego wartość.

Rynek nakręca turystów
Kamienice przy ul. Panny Marii Mielewczyk zamienia obecnie w hotel. - Do Torunia przyjeżdżałem przynajmniej raz w tygodniu i na ogół miałem problem ze znalezieniem miejsca w hotelu na Starówce. Jeśli udało się coś znaleźć, to w najgorszym kącie. Co ciekawsze, im więcej było hoteli, tym większy problem był z miejscem.

Następny był kompleks starego browaru, w którym, obok hotelu, pomieścić ma się luksusowy pub z warzelnią piwa. Na 10 lat Pierze ma również przejąć w dzierżawę inny hotel - przy sławnym zamkowym gdanisku. Kilka miesięcy temu Mielewczyk zaskoczył wszystkich składając ofertę zakupu ogromnego Fortu Jakuba - wielkich i zrujnowanych XIX-wiecznych pruskich koszar, w których dotąd znajdowało się kilkadziesiąt komunalnych mieszkań o najniższym standardzie. - We wszystkich tych miejscach powstanie jedna hotelowa sieć "Solaris" - planuje Mielewczyk.
Mielewczyk spodziewa się, że w najbliższych latach Toruń czeka ofensywa turystów, taka na miarę Krakowa i Wrocławia. - W turystyce tylko te trzy miasta liczą się w Polsce - twierdzi właściciel Pierza. - Toruń ma dwa potężne atuty promocyjne - Kopernika oraz niesamowity rynek. Właśnie ze względu na brak rynku Gdańsk nie będzie w stanie konkurować z Toruniem.

Przyszłość Torunia Mielewczyk wiąże głównie ze Szwedami: - Gdy autostrada połączy Toruń z Trójmiastem, będzie to dla Skandynawów wymarzone miejsce wypadów. Niestety ten medal ma dwie strony - ceny nieruchomości na Starówce dorównają do trójmiejskich, a z czasem nawet je wyprzedzą.

Syndrom szachisty
Ten proces już się rozpoczął. Ubiegłoroczny wzrost cen nieruchomości ocierał się o szaleństwo. Mieszkania zdrożały nawet o 100 procent, a kupienie kamienicy na Starówce graniczy z cudem.

- Torunianie chyba nie do końca jeszcze zdają sobie sprawę, jakim skarbem dysponują. To syndrom szachisty - śmieje się Mielewczyk. - Czasem temu, kto siedzi przy szachownicy trudniej dostrzec pewne możliwości. Za to ktoś, kto spaceruje między stolikami - dostrzega je od razu.

Według "króla pierza" japońskie inwestycje, którymi obrósł Toruń są naturalną koleją rzeczy. - Kadra menedżerska to tylko ludzie. Ci ludzie po pracy chcą wyjść i zabawić się. Jeśli mają w zasięgu ręki ręku Toruń, to jest trudno o bardziej wymarzone miejsce.

O japońskie pieniądze Pierze również ma zamiar konkurować. - Sprowadzamy japońskiego kucharza do hotelu, problemem są natomiast wanny, które Japończycy koniecznie chcieliby mieć w łazienkach.

Gaz do dechy
Ostatni projekt Krzysztofa Mielewczyka związany jest z budynkami koszarowymi przy ul. Mickiewicza. Tu również krucha zabytkowa substancja musiała stawić czoła lokatorom z socjalu. I z roku na rok coraz bardziej przegrywa tę konfrontację. W wizji Mielewczyka koszary mają zamienić się w luksusowe apartamenty. Skorupa z autentycznego pruskiego muru pozostałaby niezmieniona. Inni deweloperzy kiwają bez przekonania głowami, że zysk na takim przedsięwzięciu będzie symboliczny.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale lubię takie nietypowe projekty - zapewnia Mielewczyk, wsiada do samochodu i pędzi na umówione spotkanie w Koninie, a stamtąd do domu w Gdyni. - W Toruniu będę jak zwykle, w przyszłym tygodniu. Na wysokości Łysomic nie mogę już się opanować. Przyciskam gaz, bo chciałbym już zrzucić walizki w hotelu i usiąść w pubie na Rynku Staromiejskim. Nawet moja żona jest ostatnio zazdrosna o Toruń. Niewykluczone, że fabryka wyrobów z pierza trafi również w okolice Torunia.

Aby nie włóczyć się po hotelach, Mielewczyk kupił jeszcze jedną kamienicę. - Będę miał wreszcie swój dom w Toruniu.

Adam Willma
[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska