Siergiej Potapow jest pastorem od kilku lat opiekującym się ukraińską społecznością baptystów w Toruniu. Pochodzi z liczącego 290 tys. mieszkańców Chersonia, leżącego na południu Ukrainy, nad Dnieprem. W czasie pokoju okolice słynęły m.in. z uprawy najlepszych w kraju arbuzów. Podczas wojny obwód chersoński, znajdujący się tuż obok granicy z Krymem, był jednym ze strategicznych punktów dla Rosjan. Walki o miasto rozpoczęły się więc już pierwszego dnia ofensywy.
- Wiem, że moje miasto jest mocno zniszczone - mówi Siergiej. - Ale nie mam nawet czasu na oglądanie wiadomości, jestem cały czas w ruchu, bo cały czas napływają nowe rodziny. 2 marca przywiozłem jedną rodzinę z granicy i zdążyłem przespać tylko godzinę.
Toruńscy baptyści sprowadzili już 10 ukraińskich rodzin, około 40 osób. - Ludzie dzwonią z ofertami pomocy z różnych stron - Potapow nie kryje wzruszenia. - Jedni państwo oddali cały dom do użytku. Kilka rodzin znalazło schronienie w hotelu Kopernik. Każdego dnia pojawiają się nowe propozycje. Oferują pokój w domu albo całe mieszkanie. Postawa Polaków jest dla mnie nieprawdopodobna, aż brak mi słów, jak ludzie potrafią otworzyć swoje serca. Nie spodziewałem się tak masowego odzewu.
Ile jeszcze osób się pojawi? - Trudno powiedzieć, bo zgłaszają się każdego dnia. Myślę, że na pewno około 100.
Każdego dnia odbiera telefony od kolejnych. Z Kropownuckiego, Mariupolu, z Winnicy, z Łucka. 2 marca przyjechała rodzina z okolic Równego z trójka dzieci, w tym jednym 3-miesięcznym. Byli potwornie zmęczeni.
