Wybory pan przegrał, ale czy zmiana władzy w Toruniu była dla pana powodem do choćby odrobiny satysfakcji?
Cieszyłem się z samej zmiany, bo liczyłem na nową energię, która miała wnieść miasto na nowe tory. Niestety, po czasie widać, że zmieniły się jedynie nazwiska i stanowiska. Zasadniczo nic więcej.
Miał Pan nadzieje na radykalną zmianę?
Znałem Pawła od lat i liczyłem, że otoczy się ludźmi z wiedzą o mieście, pomysłami i chęcią działania. To młody, ambitny człowiek.
Jego program wydał się panu realny?
Nie, wiele z tych obietnic było zupełnie nierealnych. Wyglądały jak skomponowane na podstawie jakiegoś badania, sondaży. Chodziło o wyszukanie elementów, które zainteresują wyborców. Jednak wiele z tych propozycji to pomysły albo nierealne, albo niemożliwa do zrealizowania w tej kadencji albo zbyt odległych w czasie. Wystarczy spojrzeć na sprawę mostu albo przenoszenia domów szachulcowych na Winnicę. Były zapewnienia o budowaniu żłobków i przedszkoli dla mieszkańców, ale nic w tym kierunku się w ogóle nie dzieje. Biorąc pod uwagę stan finansów miasta, to okazuje się, że wszystkie rzeczy są tak kosztochłonne, że po prostu nas na nie nie stać.
Spójrzmy na rzecz pozytywnie - co udało się zrobić Pawłowi Gulewskiemu przez te pół roku?
Trudno znaleźć coś konkretnego. Tematy takie, jak trasa staromostowa utknęły w martwym punkcie, bo jesteśmy związani jakimś tam kontraktem. Propozycje zmian w tej kwestii generują tylko nowe problemy. Jednym z nielicznych pozytywów jest zamknięcie bulwarów, które sam postulowałem, ale to tylko jeden mały krok. Brakuje poważnych działań.
Może nowy prezydent potrzebuje więcej czasu na rozpęd?
Za kolejne pół roku będziemy mówili o tym samym - że prezydent potrzebuję jeszcze pół roku. Moim zdaniem to już wystarczający czas, aby dokonać pewnych zmian. Pod warunkiem, że startując wyborach, wiemy dlaczego to się robi, a ja nie widzę u Gulewskiego konkretnej wizji. Zabrakło też istotnych zmian kadrowych na kluczowych stanowiskach, co jest dużym błędem. Nie mówię o dużych zwolnieniach, bo to większego sensu nie ma. Chodzi o postawianie na osoby, które mogłyby te to miasto pociągnąć z z nowymi pomysłami, a ludzi którzy nie pasują do realizacji tych pomysłów przenieść na jakieś inne fronty.
Jak ocenia pan brak rozliczenia polityki poprzedniego prezydenta?
To jeden z największych zawodów. Oczekiwałem audytów i konkretnych działań. Brakuje otwartego przedstawienia problemów, które trzeba naprawić po poprzednich rządach. A przecież za czasów rządów Michała Zaleskiego było mnóstwo kontrowersyjnych decyzji i wątpliwych posunięć.
Nie ma raczej sporu co do tego, że Paweł Gulewski otoczył się sprawnymi zastępcami. Pan również podziela tę opinię?
Mam trochę wątpliwości - jeśli jeden z nich na konferencji prasowej sam przyznaje, że musi dopiero nauczyć się zarządzać kulturą, to jest to niepokojące. Nie można być ekspertem we wszystkim, ale na kluczowych stanowiskach powinni znajdować się ludzie posiadający pewne doświadczenie w dziedzinach, którymi zarządzają. Moja kolejna wątpliwość dotyczy tego, że jeżeli zatrudnia się ludzi którzy w Toruniu nie mieszkają to trudno jakby oczekiwać od nich że będą z marszu posiadali wiedzę dotyczącą koniecznych zmian. Patrzę na to z boku i odnoszę wrażenie, że magistrat zachowuje się jak dzieci we mgle.
Ale musi pan przyznać, że atmosfera wokół urzędu prezydenta zmieniła się znacząco. Gulewski komunikuje się mieszkańcami całkowicie inaczej niż przywykliśmy do tego za czasów Michała Zaleskiego.
To prawda. Postawiono na PR ale jakby zatem PR-em jakby niespecjalnie widać jakieś konkretne działania. Pojawia się dużo rolek z prezydentem w internecie, mam wrażenie, że duża część wydziału promocji jest zajęta kręceniem materiałów reklamowych, filmików i zdjęć, zamiast pracować nad poważnymi tematami, których jest sporo w mieście.
Co Paweł Gulewski powinien priorytetowo wziąć na warsztat?
Na pierwszym miejscu stawiam edukację. To inwestycja, która zwróci się w przyszłości, jeśli miasto będzie znane z wysokiej jakości kształcenia, to przyciągnie nowych mieszkańców. Druga sprawa to komunikacja miejska, która powinna zachęcać ludzi do rezygnacji z samochodów, ale obecnie nic się w tej kwestii nie zmienia. I na koniec zieleń – zaniedbana przez ostatnie lata, wymaga większej uwagi i funduszy.
