- Kogo widzisz teraz gdy patrzysz w lustro? - pytam. - Czystego, pachnącego, ogolonego mężczyznę - mówi „Marek”, prosi, by zmienić mu prawdziwe imię. - Nie chcę, by kolesie mnie rozpoznali.
>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<
Marek jest trochę nieufny. Może lekko zestresowany spotkaniem ze mną. - Jak mam mówić? Pani redaktor? - pyta nieśmiało. - Po prostu Ola - mówię i podaję rękę. Bariera nieufności pęka.
W miesiąc runęło życie
- „Horror” - tak ostatnie lata swojego życia podsumowuje Marek. - Wszystko posypało się w ciągu miesiąca.
Miał partnerkę z którą miał dwoje dzieci. Dobrą pracę. - Kobieta, którą kochałem zostawiła mnie dla innego. Wyprowadziłem się z mieszkania. Synowie się odwrócili - wspomina. - Robotę rzuciłem.
Tak żyją bezdomni w Grudziądzu [zdjęcia, wideo]
Zaczął pić. Na umór. Trafił do schroniska. Na krótko. - Alkohol był silniejszy - twierdzi. Gdy był pijany, nie mógł być w przytułku. - Spałem po klatkach schodowych. Na dworzu w kartonach. W piwnicach, w których były szczury - załamuje się głos Markowi.
Walka z mrozem
52-latkowi amputowano palce u nóg. - Odmarzły mi - dzieli się trudnymi przeżyciami.
- Wiesz co jest najgorsze w byciu bezdomnym? - pyta mnie Marek. - Mów - czekam na odpowiedź.
- Mróz i łaknienie. Z głodem można sobie poradzić, ale jak nie masz co pić i wcale nie chodzi już o alkohol, po prostu tragedia - wspomina grudziądzanin. I dodaje: - Nie mogłem też znieść smrodu jaki ode mnie było czuć. Zadawałem sobie pytanie, jak mogłem doprowadzić się do takiego stanu?
Strażnicy dali mu szansę
Los Marka odmienili strażnicy miejscy: Piotr Zapałowski i Paulina Cichosz. - Znaliśmy to środowisko. Zwłaszcza zimą zwracamy uwagę na bezdomnych. Z doświadczenia wiemy, że oni nie chcą pomocy, a na siłę nic się da.
Z Markiem było inaczej. - Podszedł do nas. Zaczął się żalić, że chce z tym skończyć bo inaczej umrze - mówi st. insp. Piotr Zapałowski. - Uznałem, że to odpowiednia chwila, by go wesprzeć.
Najpierw strażnicy zawieźli bezdomnego na izbę wytrzeźwień. - Musiał być wyzerowany. To był warunek, by działać dalej - dodaje strażnik z ponad 20 - letnim stażem pracy.
Grudziądz. Bezdomni igrają ze śmiercią
Na początek mundurowi pomogli w załatwieniu Markowi leczenia w szpitalu i terapii w ośrodku uzależnień oraz miejsca w schronisku. Tu pracował na rzecz placówki na dyżurce. Odwiedzał siostrę, na którą jak podkreśla, zawsze może liczyć. Teraz mężczyzna przebywa poza Grudziądzem na kilkutygodniowym odwyku w ośrodku zamkniętym.
Wystarczy chcieć
- Koledzy nie wierzyli, że uda się mu pomóc. Zaryzykowałem. Było warto - cieszy się st. insp. Piotr Zapałowski . I kwituje: - To najlepszy dowód na to, że nie ma rzeczy niemożliwych.
- Jestem wdzięczny strażnikom, że wyciągnęli mnie z tego horroru - dziękuje Marek.
Strażnicy miejscy zwłaszcza zimą zwracają uwagę na bezdomnych. Z ich doświadczenia wynika, że ci ludzie zwykle nie chcą pomocy. Jak się okazuje, zdarzył się wyjątek. Marek, sam poprosił o wsparcie...