Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grudziądz. Bezdomni igrają ze śmiercią

Przemysław Decker
- Mam jeszcze marzenia - mówi Marek Leśniewski
- Mam jeszcze marzenia - mówi Marek Leśniewski Przemysław Decker
W naszym mieście jest około 20 bezdomnych, którzy od schroniska lub noclegowni wolą opuszczone rudery i zniszczone namioty. Choć mogą umrzeć, zostają w nich na zimę.

Więcej informacji z Grudziądza znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/grudziadz

Grudziądzcy bezdomni znaleźli schronienie w różnych częściach miasta. Kilka osób mieszka w bunkrach na osiedlu Strzemięcin. Można także ich spotkać w opuszczonym budynku przy ulicy Tysiąclecia oraz nieopodal siedziby Ochotniczego Hufca Pracy.

Kilka miesięcy temu namiotowe "miasteczko" bezdomnych powstało nad Wisłą, na wysokości ulicy Kalinkowej. W dziurawych i szpetnych domkach mieszka tu trzech mężczyzn. Każdy z nich ma własną, intymną historię bezdomności. Swoją zechciał "Pomorskiej" opowiedzieć 50-letni Marek Leśniewski.

Przykuty do szpetnego namiotu

W Grudziądzu mieszka on od urodzenia. Dachu nad głową nie ma od 10 lat. W namiocie nad Wisłą przebywa od roku.

- Wcześniej mieszkałem w schronisku. Źle mi nie było, ale mimo to wyniosłem się stamtąd. W zasadzie nie wiem dlaczego. Tułałem się tu i ówdzie. W końcu wylądowałem w krzakach nad Wisłą - mówi Marek Leśniewski.

Nie było to miękkie lądowanie. Mężczyzna zachorował na miażdżycę i nie może się poruszać. Wychodzi tylko jak musi, przy pomocy starych, drewnianych kuli. Do namiotu jest przywiązany dosłownie i w przenośni. Siedzi w nim brudny, zarośnięty, wyrzucony na margines społeczeństwa.

Czy na własne życzenie?

Gdzie jest dno?

- Raczej tak. Miałem niezłą pracę, kochającą kobietę i wspaniałe dzieci. Za pobicie trafiłem do więzienia. Kiedy z niego wyszedłem, tamtego świata już nie było. Ukochana mnie zostawiła i nie dziwię się jej. Od tego momentu z dnia na dzień upadałem coraz niżej, aż w końcu osiągnąłem dno. Osiągam je codziennie - przyznaje mężczyzna.

Czy z takim poczuciem skrajnego upadku, może być człowieka stać jeszcze na choćby pierwiastek optymizmu? W bezdomnym znad Wisły całkowicie on jeszcze nie zgasł.

- Mimo wszystko mam jeszcze marzenia i cele. Są one przyziemne, wręcz banalne. Chciałbym mieć jakiś stały, ciepły kąt, do którego zawsze mogę wrócić - dodaje mężczyzna, który zdecydował, że zimę, choćby nawet była mroźna spędzi w namiocie.

Zawożą jedzenie

Taką decyzję najprawdopodobniej podjęli już albo podejmą inni grudziądzcy bezdomni. Do takich właśnie osób w ramach "Akcji Zima" jeżdżą pracownicy socjalni i strażnicy miejscy.

Zawożą im jedzenie oraz koce. Przede wszystkim przekonują ich jednak do spędzenia zimy w schronisku. Niektórzy dają się przekonać, inni obstają przy swojej decyzji.

- W takich przypadkach mamy związane ręce. Jeśli ktoś narażając własne życie chce zostać w namiocie lub baraku, nie mamy prawa mu tego zabronić. Możemy jedynie nakłaniać - tłumaczy Jan Przeczewski, komendant straży miejskiej.

Dla wszystkich nie wystarczy wolnych miejsc

Na szczęście nie wszystkich trzeba nakłaniać. Wiele osób zgłosiło się do schronisk, jeszcze przed nastaniem chłodów. Jak co roku prawdziwe oblężenie przeżywa schronisko dla kobiet w miejskim ośrodku przy ulicy Waryńskiego.

- Mamy w sumie 18 miejsc, kobiet i ich dzieci obecnie jest 27. Osoby, dla których nie znalazło się miejsce, znajdują się w również działającym w naszym ośrodku hostelu. Dla wszystkich potrzebujących wolnych łóżek jednak nie znajdziemy - twierdzi Ireneusz Zwolakiewicz, dyrektor miejskiej jednostki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska