Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bili rękami, pięściami, trzonkiem i kijem... Proces małżeństwa będzie tajny

Aleksandra Pasis (deks)
Zdaniem prokuratorów, Janusz K. był męczony przez kilka lat
Zdaniem prokuratorów, Janusz K. był męczony przez kilka lat archiwum
Proces małżeństwa z gm. Świecie nad Osą, które miało bić i poniżać parobka, nie będzie jawny. - Tego się nie spodziewaliśmy - mówią ich sąsiedzi.

Sąd Rejonowy w Grudziądzu wyłączył jawność tej rozprawy. Adwokat oskarżonych uzasadniał: - Po artykule "Przeszedł piekło za życia", który ukazał się w "Gazecie Pomorskiej" córka państwa Ż.-T. jest szykanowana w szkole. Obrażana. Pod jej adresem padają słowa: "morderczyni", "zabójczyni".

Prokurator nie widział przeszkód, aby publiczność i reporterka "Pomorskiej" uczestniczyła w posiedzeniu. Do wniosku obrony natomiast przychylił się sąd. W uzasadnieniu sędzia Maria Żuchowska powoływała się na dobro dziecka oskarżonych i całkowicie wyłączyła jawność rozprawy.

Przeczytaj również: Przeszedł piekło za życia

Właśnie w poniedziałek (7 października) odbyło się pierwsze posiedzenie, na którym przesłuchiwano świadków. A stawiło się ich kilku. Już pod salą rozpraw można było zaobserwować, że trzymali się razem. Przyjechali też m.in. byli sąsiedzi małżeństwa oskarżonego o fizyczne i psychiczne znęcanie się nad parobkiem Januszem K., który zmarł w ubiegłym roku.

- Chcieliśmy posłuchać, co ci ludzie mają do powiedzenia - twierdzili w rozmowie z "Pomorską" po tym, jak również musieli opuścić salę. - Szkoda, że się nie dowiemy.

I kontynuowali: - To, co działo się w gospodarstwie przechodziło ludzkie pojęcie. Chociaż nie mieszkamy już w tej wsi, wiemy że pan Janusz przeszedł tam gehennę. Dopiero gdy ukazał się artykuł w "Gazecie Pomorskiej" uwierzyliśmy, że sprawiedliwość dosięgnie sprawców. Wreszcie wszystko wyszło na jaw!

A w gospodarstwie miało dziać się bardzo źle. Śledczy z grudziądzkiej prokuratury rejonowej postawili małżeństwu Ż.-T. zarzut psychicznego i fizycznego znęcania się nad nieporadnym mężczyzną, który u nich mieszkał i pracował.

Zdaniem prokuratorów, Janusz K. był męczony przez kilka lat. W tym czasie miał być "wielokrotnie bity rękami, pięściami oraz różnymi przedmiotami, trzonkiem i kijem". Efektem tego były siniaki i rany. Na biciu - twierdzą prokuratorzy - małżeństwo wcale nie kończyło. "Pomorska" informowała o tym 30 września.

Nasi rozmówcy przed salą rozpraw podkreślali wczoraj, że to, o czym mówią śledczy, to tylko wierzchołek góry lodowej.
O sprawie dyskutują też Czytelnicy internetowego wydania "Pomorskiej".
Ignac pisze: - Nie dość, że człowiek po przejściach i tak okrutnie potraktowany przez los, to jeszcze jacyś nieogarnięci ludzie znęcają się nad nim w tak brutalny sposób.
Gerard wtóruje: - Podłość ludzka nie zna granic.

Oskarżonym grozi do pięciu lat więzienia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska