Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bioetanol Chełmża. Prezes spotkał się z załogą upadającej firmy [zdjęcia]

agad, Fot. Agata Wodzień
Krzysztof Kamiński (od lewej), Marek Jarocki i Jakub Wilmański bardzo chcieliby pracować i zarabiać
Krzysztof Kamiński (od lewej), Marek Jarocki i Jakub Wilmański bardzo chcieliby pracować i zarabiać
Prezes Roman Mierzwa zwołał specjalne spotkanie załogi Bioetanolu. Przyszli prawie wszyscy, czyli ok. 60 osób, które jeszcze mają pracę. Niestety, 15 już dostało wypowiedzenia.

Nie miał dobrych wiadomości: - Mamy zakaz produkcji, komornik zajął cały nasz majątek i konto firmowe. Nie możemy wypłacić pensji na koniec miesiąca. Nie wiem, co dalej - zwrócił się do pracowników.

CZYTAJ TEŻ: Pracownicy Bioetanolu w Chełmży idą na wojnę z celnikami, by mieć z czego żyć

To Unia i to Unia. Ale jest inaczej

- A co my mamy zrobić? Co powiedzieć rodzinom i dzieciom? Wkrótce święta wielkanocne! - krzyknął z tłumu Bartosz Tąklewicz. Przebywa na przymusowym urlopie. Jak jego koledzy po fachu oraz mama, tata i brat. Oni też pracują w Bioetanolu - dla Tąklewiczów to więc dramat rodzinny.

- Urzędnicy zabrali nam konstytucyjne prawo do pracy i zarabiania! - denerwował się Przemysław Rełowicz.

- Gdzie ja pójdę do roboty w Chełmży? Zresztą, kto mnie weźmie, chłopa w wieku 55 lat - martwił się Marek Jarocki.

- Celnicy powinni nam dać wypłaty, idziemy? - zaproponował Krzysztof Kamiński.

- Nie będę oryginalny, ale zapytam "jak żyć, panie premierze"? Z pana urzędnika mi? - stwierdził Jakub Wilmański.

Toruńscy celnicy bardzo chętnie powołują się na unijne przepisy. Tymczasem Krzysztof Grabowski, dyr. finansowy chełmżyńskiej gorzelni, pokazał nam wykres, na którym widać, w jakim stopniu jest skażony alkohol etylowy chełmżyńskiej firmy oraz legalny na Węgrzech. Otóż tam skażenie jest mniejsze, czyli - podążając za tokiem myślenia celników - łatwiej z niego wyprodukować alkohol do spożycia. I akcyzy tam płacić nie trzeba! A przypomnijmy: Węgry również należą do UE.

- Musimy być lepsi od całej Unii - łapie się za głowę Jarosław Michałowski, pełnomocnik firmy ds. biopaliw. - Dziwny kraj, nie wolno nam produkować bez akcyzy alkoholu skażonego, za to można go przywozić z zagranicy.

Oto, jak dziś wygląda sytuacja Bioetanolu: - Naczelnik Urzędu Celnego w Toruniu wydaje decyzję domiarową, a dyrektor Izby Celnej w Toruniu ją uchyla. I znowu: jest decyzja uchylająca, naczelnik wydaje kolejną, domiarową - wyjaśnia Mierzwa. - Nie mamy nawet możliwości, żeby odwołać się do WSA, bo żadna z tych decyzji nie jest prawomocna. Zostaliśmy przez to pozbawieni rzeczywistego prawa do obrony!

Gorzelni cofnięto - w lutym tego roku - pozwolenie na prowadzenie składu podatkowego, czyli, de facto, na produkcję. Choć w tej sprawie toczy się postępowanie odwoławcze, zakład stoi. Majątek jest w rękach komornika skarbowego (na podstawie decyzji dyrektora izby celnej). Został zabezpieczony na poczet ewentualnych zaległości. Czyli, tak na wszelki wypadek, gdyby okazało się, że firma działa nielegalnie. Spółka trzy razy występowała o interpretacje podatkowe do Izby Skarbowej w Bydgoszczy. Otrzymała korzystne odpowiedzi, że jej produkty są zwolnione z akcyzy. Potwierdził to WSA w Bydgoszczy. 5 marca br. Bioetanol złożył wniosek o układową upadłość. Jednak wierzy, że zły los się jeszcze odwróci.

Dlaczego naczelnik musiał odejść?

- Przeżywam kolejną upadłość istniejącej od 1947 roku na terenie cukrowni wytwórni alkoholu - wspomina Jerzy Czerwiński,burmistrz Chełmży. - Jednak, o ile poprzednią potrafiłem zrozumieć, bo zdecydowały o niej przesłanki ekonomiczne, obecna nie mieści mi się w głowie. Urzędnicy zinterpretowali prawo po swojemu, a ono jest po stronie Bioetanolu. Nikt już nie będzie chciał tutaj zainwestować. Tragedia dla całego miasta!

Burmistrz nie chce komentować anonimowego listu zwykłych pracowników służb celnych, który otrzymał. Wynika z niego, że popierają argumentację zakładu ("Pomorska" ma kopię). Czytamy tam również, że "poprzedni naczelnik Urzędu Celnego w Toruniu został odwołany za to, że starał się stosować interpretację, a nie nadinterpretację prawa".

"Nie mam wiedzy na temat tego listu" - odpowiada nam pisemnie insp. Wojciech Baranowski, dyrektor Izby Celnej w Toruniu. "Twierdzenia anonimowych osób uważam za niesprawdzone i niewiarygodne". - Rozpatrzę petycję, którą do mnie złożyli pracownicy Bioetanolu (23 marca - red.). Postępowanie odwoławcze trwa - dodaje dyrektor IC.

W sprawie chełmżyńskiego zakładu spotkał się już m.in. w wojewodą. Uparcie broni jednak swoich racji: "Jeżeli firma ze skażonego częściowo alkoholu etylowego produkuje wyrób, który nadal jest alkoholem skażonym, zwolnienie od akcyzy nastąpi dopiero wtedy, gdy przeznaczy go do produkcji artykułów nie do spożycia".

Przekonuje, że wyniki badań produktu wskazują, że powinien on być objęty podatkiem. - Szukamy pomocy, gdzie się tylko da - mówią zgodnie przedstawiciele firmy i burmistrz Chełmży.

Ostatnio pracownicy napisali list otwarty do prezydenta Komorowskiego z prośbą obrony ich konstytucyjnego prawa do zatrudnienia. Prezydent pomoże? "Zgodnie z przepisami nie mamy kompetencji do ingerowania w działania organów celnych, a o to proszą pracownicy" - odpowiada Kancelaria Prezydenta RP.

 

W sprawę zaangażowani byli różni lokalni politycy, m.in. Janusz Dzięcioł z PO: - Zorganizowałem spotkanie poświęcone temu problemowi m.in. w Ministerstwie Finansów. Niestety, bez skutku. Ubolewam, ale nie pomogły nawet argumenty, że do Polski bez problemu wjeżdża zagraniczny skażony alkohol. Dlaczego? Ministerstwo Finansów twierdzi, że decyzje celników są niezależne. Poseł koalicji rządzącej obiecuje, że podejmie kolejną próbę przemówienia do rozsądku najwyższym urzędnikom państwowym.

Ci toruńscy radzą zaś: "Strona ma możliwość zaskarżenia decyzji wnosząc odwołanie do organu drugiej instancji, skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, a następnie do Naczelnego Sądu Administracyjnego".

Dotarliśmy do firmy, której właściciele od kilku lat walczą dokładnie z tymi samymi celnikami i odbijają się od drzwi różnych sądów. Teraz ich sprawę rozpatruje Trybunał Konstytucyjny. Właściciele proszą o anonimowość.

Mafia lepsza niż urząd

- Nie chcę już wracać do tego horroru, ale dla nas lata 2010 - 2014 były jakby wyjęte z życiorysu - wspomina współwłaścicielka rodzinnego biznesu . - Cały czas walczymy, choć mąż mówi, że lepiej by się stało, gdyby mafia podłożyła bombę i wysadziła naszą firmę w powietrze. Urząd celny kazał nam zapłacić 1,5 mln zł akcyzy za samochody sprowadzane z zagranicy. Choć mieliśmy pełną dokumentację, że to auta osobowe, urzędnicy zobaczyli w nich ciężarówki i zażądali zapłaty zaległego podatku. Jeden z celników powiedział mi wtedy na osobności: "Ja naprawdę was rozumiem, ale każą nam tak postępować. Inaczej stracimy pracę". Nie wiem, jak to się skończy. Jesteśmy zrujnowanymi ludźmi, także psychicznie. Nasze dzieci, które miały przejąć biznes, wyjechały za granicę. Uznały, że życie tu jest karą i trzeba stąd jak najszybciej uciekać. A sądy? Nie wierzę w sprawiedliwość w polskim wydaniu. 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska