- Nadajmy nazwy dziewięciu historycznym wzgórzom usytuowanym w granicach miasta - proponował Marek Pacholak podczas Chełmińskiej Rady Seniorów.
Nazwy powinni wybrać mieszkańcy
Pacholak chce by ogłosić konkurs dla mieszkańców na wskazanie nazw. Takim wnioskiem zająć się ma Rada Miasta Chełmna i znaleźć w budżecie pieniądze na jego sfinansowanie.
Pacholak wymieniał, że wzgórza zajmują osiedla: Skłodowskiej, Nad Browiną, 750-lecia, starówkę, Kopernika, Piłsudskiego, Raszei, Planty Kolejowe, „Gapie Góry” - rejon ul. Kwiatowej, a także pozostałe dwa zaliczone później do terytorium miasta - Wybudowanie i Dworzyska.
Nazwy dwóch ostatnich nie muszą być historyczne, bo nie są związane z herbem Chełmna. Potem wzgórza z nazwami można w formie plastycznej umieścić przy miniaturach zamków i zrobić tablice z informacją o nazwach. A w przewodnikach można by wytyczyć trasę spacerową obejmującą wszystkie oznakowane wzgórza, przy nich wytyczyć miejsca odpoczynku z ławkami. Koszt realizacji około 2,8 tys. złotych.
Zostawcie to historykom
Przewodniczący Chełmińskiej Rady Seniorów przyznał, że gdy wniosek do niego wpłynął, udał się od Muzeum Ziemi Chełmińskiej i do przewodników.
- Nie ma historycznie w żadnych dokumentach nazw, które byłyby przypisane do tych wzgórz - stwierdził Mieczysław Majewski. - Niektóre mają zwyczajowe nazwy, np. Diabelna Góra, bo dzieci zjeżdżały na sankach i rozbijały głowy. Któreś wzgórze nazywało się „szubienica” czy „katowskie”, bo kiedyś kat musiał mieszkać poza miastem i miał domek na tym wzgórzu. I parę innych: „hajratki”, diabły z niczym nie związane. Można by je nazwać jedynie „po dzisiejszemu”. Ale czemu to ma służyć? Miałoby to być jak nadanie imienia urodzonej żyrafie w zoo? I nie wyobrażam sobie by koszty zamknęły się w 2,8 tys. złotych. W muzeum usłyszałem : „zostawcie to historykom”. My nie jesteśmy historykami.
Pacholak bronił swojej idei. - Nikt nie postarał się o to, by wzgórza nazwać od 1233 roku. A panie z muzeum mają prawo być przeciwne. Zwróćmy się do historyków, niech nam pomogą. Są unikalne i to też podkreślenie turystyki naszego miasta. W różnych miejscowościach byle co wchodzi. U nas są zahamowania, sztywność, brak elastyczności.
- Nadal nie rozumiem, czy mamy je nazwać tylko po to, by miały nazwy? - dociekał Majewski. - Do czego komu potrzebne wzgórze „Laluś” czy „Cacuś”? Gdyby miały historyczne nazwy to rozumiałbym. A zwyczajowe nazwy wzgórza przecież mają.
- Jak nie historyczne, to nadajmy inne - upierał się Pacholak.
Historia i fantastyka. Nine Hills festiwal trwa w Chełmnie [zdjęcia]
Przewodnicy nie są "za"
Historyk Anna Grzeszna-Kozikowska dziwi się, że ktoś z takim impetem próbuje przepchnąć projekt.
- Nie wiem, kto wyszedł z tym pomysłem i tak się uwziął, nie konsultując go z przewodnikami czy historykami - mówi Anna Grzeszna-Kozikowska. - Część wzgórz ma ludowe nazwy, które funkcjonują w opowieściach z dziada pradziada. Nie ma dokumentów historycznych potwierdzających te nazwy. To tylko nazwy przyjęte lokalnie, np. „Łysa Góra” - może jej górna część była słabo pokryta szatą roślinną, czy „Diabelna Góra” - może stroma gdy zjeżdżało się z niej na sankach to widziało się „diabła w oczach”. I niech te nazwy zostaną. Nie jestem zwolenniczką tworzenia sztucznych tworów. Bo jaki ma to cel? Trzeba podkreślać te nazwy istniejące, bo wynikają z tradycji etnograficznej, ludowej.
Zdaniem historyka nowe nazwy nie przysłużyłyby się ani promocji, ani turystyce.
- Niestety, każdy Kowalski w Chełmnie czuje się specjalistą od turystyki - dodaje. - My przewodnicy jesteśmy otwarci, więc warto czasem zapytać nas o opinie.
Burmistrz także uważa, że pomysł nie jest trafiony.
- Raczej bym im żadnych nowych nazw nie przypisywał - mówi Mariusz Kędzierski. - Bez nazwy jest bardziej tajemniczo.
- Może rzeczywiście nie nazywajmy wzgórz, chyba trzeba dojrzeć - dodał Marek Pacholak. - Najpierw niech zostanie wyznaczona trasa spacerowa po nich.
Wniosek skierowano do dalszego rozpatrzenia.