Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bramkarz KH Energi Mateusz Studziński: - Toruń? Tak, ale jeśli klub mi zaufa

Joachim Przybył
Joachim Przybył
Mateusz Studziński
Mateusz Studziński Agnieszka Bielecka
To był bez wątpienia największy wygrany przegranego ćwierćfinału KH Energi Toruń z JKH GKS Jastrzębie. Z ławki rezerwowych toruńskiej drużyny Mateusz Studziński w miesiąc awansował do reprezentacji Polski! - W kolejnym sezonie chcę być numerem jeden w bramce - zapowiada jeden z najlepszych polskich bramkarzy.

Wskoczyłeś do bramki z konieczności na początku pierwszego meczu ćwierćfinału i szybko stałeś się jednym z największych bohaterów tej serii.
To była dla mnie duża niespodzianka. Nie liczyłem, że będę musiał bronić wszystkie mecze, bardziej prawdopodobne było, że nie zagram wcale. To z jednej strony było łatwiejsze, ale z drugiej lepiej można się przygotować do meczu, w którym jest pewność grania. W sumie te moje występy nie były złe, udało mi się utrzymać poziom. Cała drużyna zresztą grała bardzo dobrze w obronie, koledze asekurowali mnie przy dobitkach.

Który mecz był natrudniejszy?
Chyba ten drugi w Jastrzębiu. Gospodarze mieli 49 celnych strzałów, miałem mnóstwo pracy. W dodatku doszła ogromna adrenalina po pierwszym meczu, bardzo mało spałem przed drugim spotkaniem.

Często się mówi, że bramkarz gra jak w transie. Kilka pierwszych udanych interwencji powoduje, że stajesz się ścianą w bramce?
Dokładnie tak jest, te pierwsze strzały są najważniejsze. Jak dobrze zaczynam mecz, to zyskują taką pewność siebie, że rywale nie zaskoczą mnie pierwszym lepszym strzałem. Wpada się w taki rytm i dużo łatwiej bronić.

Teraz pewnie być pograł sobie w półfinale...
To marzenie każdego gracza w lidze, najważniejsze mecze w sezonie, wysoka stawka, dużo kibiców, cały sezon się właśnie na to czeka i nie dotyczy to wyłącznie naszych fanów. Powiem szczerze, że po ostatnim meczu z JKH GKS zrobiłem sobie trochę wolnego od hokeja, ale teraz oglądam skróty meczów półfinałowych.

Pierwszy i drugi mecz był takimi niespodziankami, ale potem musieliście zmierzyć się z coraz większą presją. Czego zabrakło do awansu?
Myślę, że zadecydowało o tym wiele czynników. Popełnialiśmy błędy indywidualne, brakowało nam skuteczności, sam też wpuściłem bramki, których nie powinienem wpuścić. To były mecze, w których decydowały pojedyncze gole, więc trzeba było mieć też trochę szczęścia. Trafialiśmy w słupki, poprzeczki, a jedna taka bramka mogła odwrócić losy ćwierćfinału.

Od początku hokejowej kariery chciałeś być bramkarzem?
Na początku w Toruniu uczyłem się grać w hokeja, jazdy na łyżwach, ale brakowało nam bramkarza. Stwierdziłem, że to może być dla mnie dobra opcja, zwłaszcza że byłem jednym z wyższych chłopaków w roczniku. Spodobało mi się, choć był też moment, że próbowałem swoich sił na innych pozycjach.

Masz swój bramkarski wzór?
Znalazłoby się kilku bramkarzy, których gra mnie szczególnie inspiruje, ale teraz już mam własne doświadczenia. W hokeju bramkarz musi zbudować swój własny styl, nie da się skopiować zachować innych zawodników.

Trener JKH GKS i reprezentacji Robert Kalaber powiedział, że zasługujesz na szanse w kadrze i dotrzymał słowa. Na początku kwietnia jedziesz na zgrupowanie do Jastrzębia Zdroju.
Gdy tylko przeczytałem tamten wywiad z trenerem Robertem Kalaberem, to czekałem niecierpliwie i miałem nadzieję, że tak się stanie. Bardzo się cieszę z tej szansy i obiecuję, że dam z siebie wszystko, aby nie zawieść.

Gdzieś tam pojawia się w głowie marzenie o mistrzostwach świata elity?
Jestem ambitnym sportowcem, zawsze staram się mierzyć jak najwyżej. A co do kadry... będzie co ma być, zobaczymy. Nie chcę sobie za wiele obiecywać, ale z drugiej strony uważam, że stać mnie na grę na takim poziomie.

Teraz w kolejce do reprezentacyjnej bramki stoją John Murray, obywatelstwo dostał Tomas Fucik, wcześniej był Ondrej Raszka. Dlaczego polscy bramkarze nie mogą się przebić do reprezentacji?
Największy problem jest taki, że kluby wolą zapłacić obcokrajowcom niż zainwestować czas w swoich graczy. W polskiej lidze pracuje wielu trenerów zagranicznych i oni zwykle mają swoich upatrzonych graczy spoza Polski. I tak się już utarło, że trzeba mieć w bramce obcokrajowca, żeby grać o wysoką stawkę. Brakuje zaufania w umiejętności polskich bramkarzy. Sam w tym sezonie nie miałem wielu okazji do grania, często pytałem trenera dlaczego nie dostaję szansy, ale słyszałem, że taki jest jego pomysł na zespół. W końcu to sam los zdecydował, że taką szansę dostałem. Wierzę w siebie i wiem, że na pewno pod względem odporności i mentalności nie miałbym problemu z graniem na takim poziomie.

W play off z pewnością udowodniłeś swoją wartość, a to argument w rozmowach z klubem o kolejnym kontrakcie.
Nie ukrywam, ze chciałbym w kolejnym sezonie być numerem jeden w bramce, ale od razu zaznaczam, że nie mam problemu z rywalizacją z zagranicznym bramkarze, byle na uczciwych zasadach. Mam nadzieję, że przekonałem trenera Nurminena, że zasługuję na zaufanie. Na razie były pierwsze, wstępne rozmowy o kontrakcie, zbyt wiele nie mogę na ten temat powiedzieć.

Inne kluby się odzywały?
Na to pytanie także nie mogę teraz odpowiedzieć. Chciałbym nadal grać w Toruniu, ale warunek jest jeden: klub musi chcieć na mnie postawić. Wiem, że do wykonania kolejnego kroku w karierze potrzebuję regularnego grania.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bramkarz KH Energi Mateusz Studziński: - Toruń? Tak, ale jeśli klub mi zaufa - Nowości Dziennik Toruński

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska