- W jednym z chińskich marketów w Brodnicy kupiłam torebkę. Podobała mi się i była niedroga - relacjonuje Katarzyna, mieszkanka Jastrzębia (nazwisko do wiadomości redakcji). - I dałam się nabrać. Pasek torebki - już za drugim wyjściem z domu - urwał się. Poszłam reklamować towar po dziesięciu dniach. Usłyszałam, że towar za 34 złote nie podlega reklamacji.
Zdenerwowana klientka, po sprzeczce z właścicielem, pozostawiła w sklepie torebkę i paragon, trzasnęła drzwiami i wyszła. Rozżalona postępowaniem właściciela sklepu zadzwoniła do naszej redakcji. - Ku przestrodze innym klientkom tanich sklepów - powiedziała.
O zasady reklamowania towarów poprosiliśmy Marcina Pawlaka, rzecznika praw konsumentów w brodnickim starostwie.
- Zgodnie z polskim prawem sprzedawca odpowiada przez dwa lata za sprzedany towar. Ma obowiązek przyjąć reklamację i rozpatrzyć ją w ciągu czternastu dni - informuje rzecznik. - Cena zakupionego towaru nie ma tu nic do rzeczy. Szkoda, że ta pani zostawiła paragon i torebkę w sklepie. Chętnie zająłbym się tą sprawą. Właściciel chińskiego marketu powinien znać przepisy obowiązujące w kraju, gdzie prowadzi działalność.
Rzecznik wyjaśnia, że reklamacja nie przysługiwałaby tylko wówczas, gdyby torebka została przeceniona ze względu na zerwany pasek. W innym przypadku sprzedający postępuje niezgodnie z prawem, odmawiając prawa do reklamowania wadliwego towaru.
Chińskie markety powstają jak grzyby po deszczu. W Brodnicy naliczyliśmy już cztery tego typu placówki handlowe. Oferują tanie towary, ale niestety nie zawsze najwyższej jakości. Wabią klientów głównie niską ceną. Z informacji rzecznika praw konsumenta wynika, że dotychczas tylko jedna osoba zdecydowała się poprosić go o interwencję. Sprawę udało się szybko załatwić.
- Dziwię się sprzedawcy, bo sprawa szybko nabiera rozgłosu i sklep traci w ten sposób klientów. No i złamane zostało prawo konsumenta do reklamowania wadliwego towaru. Zapewne inni chińscy sprzedawcy bardziej dbają o klientów i renomę swoich placówek - kwituje Marcin Pawlak.