Ciężarówki szaleją po wsi
- Drogi rozjeżdżone, także ta nowa asfaltówka, na którą czekaliśmy tyle lat. Kto na to pozwala? - uczestnicy zebrania zarzucili pytaniami kierowników odcinków budowy autostrady A-1 i wójta Piotra Marciniaka. Prócz mieszkańców na zebranie przybyli też Marian Gołębiewski, radny wojewódzki, i Jerzy Żbikowski, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych. Pierwszy z nich pytał i domagał się odpowiedzi, drugi - odpowiadał na pytania, kierowane do niego z sali.
Na sali byli nie tylko mieszkańcy Brudnowa i okolicznych wsi gminy Waganiec, przyjechali też przedstawiciele UrzęduGminy w Bądkowie. Ich pretensje do budowniczych były podobne jak te, które formułowali mieszkańcy Brudnowa, choć w gminie Bądkowo autostrady nie będzie. Przybyli też mieszkańcy Osówki w gm. Koneck i Turzynka w gm. Raciążek, bo im też prowadzona w Brudnowie budowa nowoczesnej trasy utrudnia życie.
W Brudnowie autostrada będzie biec tuż przy gęsto zabudowanej wsi. Powstanie tu też droga nad krajowa "jedynką". Wieś jest jednym wielkim placem budowy, po którym buszuje ciężki sprzęt.
- Jeżdżą po wsi jak wariaci, nie patrzą, czy jedzie samochód, czy idą dzieci. Uczniowie nie mogą wysiąść z autobusu, bo uniemożliwiają to ciągi jadących wielkich ciężarówek - skarżyli się mieszkańcy.
Opowiadali o zniszczonym skrzyżowaniu w centrum wsi, bo na nim wielkie samochody nawracały. Potem plac na taki udostępnił na swoim terenie właściciel sklepu, ale plac został tak rozjeżdżony, że do sklepu nie można było przejść.
O szalejący ciężarówkach z kamieniami mówił też przedstawiciel Urzędu Gminy w Bądkowie.
- Pędzą przez Łówkowice z wielką prędkością, kamienie się sypią na drogi, na samochody. Tam jest szkoła. Robi się niebezpiecznie. Nikt z naszą gminą nie uzgadniał, że po naszych drogach, będzie jeździł ciężki sprzęt powyżej siedmiu ton z materiałami na budowę autostrady - mówił. Przedstawiciele wykonawcy, firmy Aprivia, tłumaczyli, że materiał dowożą firmy - podwykonawcy i trudno wykonawcy je kontrolować.
Cierpią też w sąsiednich wsiach
- Boimy się o nasze domy, czy wytrzymają te wstrząsy, o kościół, o kapliczkę przy skrzyżowaniu - mówili mieszkańcy. Mieli pretensje do wójta, że nie reaguje.
- Bieżąco przekazuję uwagi państwa - zapewniał Piotr Marciniak.
-Do nas te sygnały nie docierają - bronili się wykonawcy. Naciskani o konkretne odpowiedzi, zasłaniali się tym, że nie mogą niczego obiecywać, na przykład w sprawie przesuniętych granic działek, bo muszą o tym decydują ich przełożeni.
- A co z melioracjami? Topimy się. Nie możemy wyjść z domów, bo wszędzie stoi woda. Woda z Brudnowa spływa do Osówki. Wieś jest cała zalana, droga do jedynki w wodzie, nie ma jak dojechać - mówiła Maria Kaiser z tej miejscowości. Miejscowi dorzucali: - Nowe drenarki zostały zniszczone, u nas też wszędzie stoi woda. Jak mamy żyć? - pytali.
Wykonawcy przyrzekali, że zrobią, co w ich mocy, żeby uciążliwości było mniej. Prosili, by sołtysi bieżąco ich informowali o niedogodnościach. - A sami nie widzicie? - denerwowali się mieszkańcy, którzy dowiedzieli się jedynie, że prace melioracyjne zostaną zakończone w kwietniu. - Mamy do tej pory żyć w wodzie. A nasze plony? - pytali ludzie. Odpowiedzi na to i inne pytania nie było.