Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brusy. O Gaslandzie nie ma mowy

Anna Klaman
Burmistrz Brus Witold Ossowski, Małgorzata Klawiter, pełnomocnik marszałka ds. złóż łupkowych i Alicja Karczewska z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska
Burmistrz Brus Witold Ossowski, Małgorzata Klawiter, pełnomocnik marszałka ds. złóż łupkowych i Alicja Karczewska z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska
John Buggenhagen z San Leon Energy próbował wczoraj rozwiać wątpliwości dotyczące skutków wydobywania gazu ze złóż łupkowych. Sołtysi i radni nie mieli uwag.

Ministerstwo środowisko nie wydało jeszcze "koncesji Czersk" na poszukiwania gazu łupkowego, ale sprawa jest już właściwie przesądzona. Stąd inicjatywa burmistrza Witolda Ossowskiego, by przybliżyć mieszkańcom wiedzę na temat gazu.

Małgorzata Klawiter, pełnomocnik marszałka ds. gazu łupkowego, poinformowała o perspektywach, zagrożeniach i szansach. Stwierdziła, że firmy wydobywcze będą musiały spełnić wiele warunków dotyczących ochrony środowiska. Niedawno miała okazję razem z marszałkiem zobaczyć w Stanach Zjednoczonych, jak wygląda proces wydobywczy. - W Teksasie odwierty są nawet na ranczach - mówiła.
Alicja Karczewska, geolog z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, zauważyła, że przy poszukiwaniach będzie stosowana metoda wibracyjna. - To bardzo bezpieczne, nie ma żadnej ingerencji w środowisko naturalne - mówiła.

San Leon Polska zamierza rozpocząć prace poszukiwawcze już podczas tej zimy, bo ze względy na okres lęgowy ptaków mogą być prowadzone od listopada do grudnia. Pojazdy będą korzystać jedynie z utwardzonych dróg leśnych. Gdzie konkretnie będą odwierty i ile ich będzie, jeszcze nie wiadomo. Jeden odwiert kosztuje 20 mld dolarów.

Wczoraj na filmiku można było zobaczyć, jak będą wyglądać poszukiwania, bo Adam Puzio z San Leon Polska powiedział, że będą odbywać się za pomocą kilku połączonych ciężkich pojazdów ze specjalną płytą, która doprowadzi do wibracji ziemi. Wzbudzona fala odbije się, a potem zostanie zarejestrowana przez specjalne geofony. - Mamy bardzo nowoczesną technologię, bez kabli - mówił Puzio. - Wibracje będą trwały dosłownie cztery sekundy, a potem pojazdy przesuną się dalej o 20 metrów.
John Buggenhagen, Amerykanin, prowadził wcześniej odwierty na Alasce. Od czterech lat jest w Polsce w firmie z irlandzkim kapitałem, która działa też w Maroku, Albanii, Francji i Hiszpanii. Ale to Polska jest głównym polem jej zainteresowania.

Buggenhagen odniósł się do filmu "Gasland", mówiąc, że podano w nim przykłady nieodpowiedzialnych małych firm, które chcą ograniczyć koszty.

Co do płomieni wydobywających się z kranu, dodał, że to incydent związany z tym, że w tym obszarze były nisko położone pokłady węgla, które wskutek wiercenia wydzielały gazy. Zapewnił, że jego firma jest odpowiedzialną firmą naftową, której zależy nie tylko na zysku, ale też na relacjach z mieszkańcami. - Mamy siedzibę w Warszawie, nadal w niej zostaniemy - mówił. - Zależy nam na dobrej opinii. Jeżeli macie pytania, to kontaktujcie się z nami. Chętnie jeszcze raz tu przyjedziemy.

Z sali padały pytania m.in. co do stanu wody, która zostanie po tzw. procesie szczelinowania.
Ile osób będzie zaangażowanych w przedsięwzięcie? Na początek około trzydziestu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska