Pani Maria wraz z mężem prowadzi gospodarstwo rolne. W sierpniu 2009 roku podczas żniw zdarzył się wypadek. - Woziliśmy słomę z pola - mówi Mieczysław Sobczak. - Żona spadła z przyczepy i roztrzaskała sobie piętę. Lekarz, który składał stopę powiedział bez ogródek, że to paskudne pęknięcie, złamanie z przemieszczeniem, do tego założone były druty. Lekarz powiedział, że żona będzie kaleką do końca życia. Noga nigdy nie będzie sprawna.
Pani Maria płaci składki na KRUS, niedawno była na komisji w Grudziądzu. - Przyznali mi osiem procent uszczerbku na zdrowiu... Stopa nie pracuje poprawnie, chodzenie jest mocno utrudnione. Nabawiłam się jeszcze torbieli, zwyrodnienia stawu kolanowego. Czuję, że potraktowano mnie nie tak jak powinno - mówi nasza rozmówczyni.
Nasza Czytelniczka ma czternaście dni na złożenie odwołania od decyzji. - Chciałabym to napisać poprawnie. Jestem laikiem w tego typu sprawach. Nie wiem do kogo mam się zwrócić o pomoc w napisaniu odwołania - mówi. - Jedyne, co przyszło do głowy mi i mężowi to zwrócenie się do "Pomorskiej" z prośbą o znalezienie pomocy.
Tematem zainteresowaliśmy fundację "Zielony liść" zajmującą się głównie pomocą osobom poszkodowanym w wypadkach komunikacyjnych. Przybliżyliśmy wolontariuszom sprawę pani Mari. Obiecali pomóc.
- Naszą domena pomocy są ofiary wypadków komunikacyjnych w ruchu drogowym, postaram się jednak pokierować panią do odpowiednich instytucji, którą będą jej służyć fachową pomocą i to nieodpłatnie - zapewnia dyżurująca w wolontariuszka.
O postępach w sprawie poinformujemy w "Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »