- Do sądu trafił akt oskarżenia, w najbliższych dniach ruszy proces - informuje prokurator Dariusz Mańkowski. - Kobieta jest oskarżona o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad trzylatkami - dziewczynką i chłopcem. Ta pani już nie pracuje. Zarzucono jej popychanie, szarpanie, krzyki, a także inne czynności, które nie nadają się na łamy gazety. Grozi jej za te czyny kara od 3 miesięcy do 5 lat.
Oskarżenie sporządzono na podstawie materiałów dowodowych zebranych przez żnińską policję. W głównej mierze chodzi o nagrania z monitoringu i zeznania świadków.
- Jeden z rodziców, ojciec, upierał się, więc zostały także przesłuchane dzieci. Jednak wartość dowodowa zeznań 3-latków jest żadna. Ale tata naciskał, więc przychyliliśmy się do prośby. Te maluchy mogły jednak o czymś zapomnieć albo i coś dodać - komentuje prokurator Mańkowski. - Opieraliśmy się więc, oprócz nagrań, na zeznaniach rodziców oraz pracowników, dyrekcji żłobka.
Kobieta nie przyznaje się do winy.
Temat bulwersuje wielu mieszkańców regionu.
Już we wrześniu ubiegłego roku, o czym pisaliśmy, nasi Czytelnicy wyrażali oburzenie, że kobieta nie została zwolniona ze żłobka dyscyplinarnie. - To tak, jakby miała czystą kartę - komentowano.
Rodzice, nieoficjalnie, opowiadali nam też o nieprawdopodobnych sytuacjach, do których miało w żnińskim żłobku dochodzić.
- Podczas spaceru jednej z grup osoba postronna widziała, jak dziecko jest szarpane, popychane i że w końcu wylądowało w krzakach - relacjonował jeden z ojców.
Albo że nie chodziło o samo podduszanie (poduszką, żeby dziecko spało na leżaczku), tylko... - I o inne metody pseudowychowawcze. Na przykład zamykanie za karę w łazience. Na klucz! Zapytaliśmy nasze dziecko, czy też było zamknięte. Odpowiedziało: "Nie, tylko niegrzeczni", wymieniając swoich kolegów z imienia - opowiadał ojciec (nie wskazał jednak w rozmowie z nami konkretnej osoby spośród pracowników żłobka, która miałaby się tego czynu dopuścić).
Radni żnińscy zaapelowali o zaprzestanie agresji i wdrożenie dodatkowych procedur. Również jeśli chodzi o weryfikację osób przyjmowanych do pracy z dziećmi.
- Biorę osobistą odpowiedzialność za to, co się stało. To nigdy nie powinno mieć miejsca. To też dla nas ostrzeżenie, że powinniśmy być czujni. Sytuacja spowodowała, że będziemy się bardziej przyglądać opiece nad maluchami - mówił od razu po ujawnieniu zdarzeń burmistrz Żnina Robert Luchowski.
