Pan Rafał pracował w Polomarkecie przy ulicy Fordońskiej w Bydgoszczy.
Wspomina: - Jako osoba niepełnosprawna powinienem pracować po siedem godzin dziennie i dostarczyłem do sklepu odpowiednie zaświadczenie. Jednak kierowniczka nie przekazała dokumentu do kadr, tłumacząc, że komplikuje układanie grafików. W efekcie pracowałem o wiele dłużej niż powinienem, a za nadgodziny nie dostałem pieniędzy. Ponadto nieuczciwie rozliczano przerwy. Nieraz ich nie było wcale, ale podpisy na listach wskazywały, że ludzie odpoczywali. Do tego własnym samochodem, korzystając z własnego paliwa, przewoziłem mięso między sklepami. Cieszę się, że sąd uznał moje argumenty tłumacząc m.in., że to nie pracownik powinien odpowiadać za błędy w dziale kadr. O mojej niepełnosprawności świadczy dokumentacja medyczna. Świadkowie potwierdzili moją wersję. Za to wszystko należy mi się odszkodowanie i również nawet za zużyte paliwo. Kwota jest dla mnie satysfakcjonująca. Spodziewam się, że Polomarket złoży apelację, żeby tylko przeciągać wypłatę pieniędzy.
Co na to Polomarket?
"Polomarket pragnie podkreślić, że wyrok nie jest prawomocny, a spółka nie zgadza się z rozstrzygnięciem co do zasądzonej przez sąd kwoty za rzekome nadgodziny, które w ocenie spółki wynikły z braku przedstawienia przez byłego już pracownika stosownych zaświadczeń o stanie jego zdrowia. Z satysfakcją przyjmujemy fakt, że sąd nie uwzględnił przeważającej części roszczeń pracownika i nie dał wiary jego wszystkim twierdzeniom. Dlatego po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia wyroku, zapowiadamy złożenie apelacji " - odpowiada biuro prasowe Polomarketu.
