https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Cena jak dla prezydenta

(dk)
Toruńska firma "Budlex" doświadczyła na własnej skórze, ile kosztują interesy z prezydentami.

     Wczoraj ujawniliśmy, jak to były prezydent Bydgoszczy Roman Jasiakiewicz sprzedawał swój dom przy ul. Byszewskiej. 21 października tego roku deweloperska firma "Budlex" kupiła go za 450 tys. zł i tego samego dnia sprzedała innemu klientowi za 250 tysięcy. Obiecaliśmy wrócić do niektórych spraw, m.in. wyjaśnić dlaczego firma zdecydowała się na tak kiepski interes. Jej prezes Krzysztof Grabowski w przeddzień publikacji był bowiem dla nas nieuchwytny.
     Kto zapłacił frycowe
     
W 1999 roku, gdy Jasiakiewicz postanowił zmienić dom na mieszkanie, dogadał się z "Budlexem", że sprzeda mu dom za mieszkanie i dopłatę w gotówce. Prezes Grabowski przyznaje, że dotychczas jego firma przy tego rodzaju wiązanych transakcjach przyjmowała jedynie stare mieszkania za nowe. - Postanowiliśmy zrobić eksperyment z domem i teraz zapłaciliśmy frycowe - _dodaje jego zastępca Stefan Burdach.
     Obaj prezesi nie kryją, że transakcję z prezydentem traktowali jako znakomitą formę marketingu. - _Chodziło przecież o znaną osobę, obracającą się w kręgu ludzi mających pieniądze, naszych potencjalnych klientów. Promocją był też fakt , że pan Jasiakiewicz zamiast bydgoskich firm wybrał właśnie nas, spółkę z Torunia
- podkreśla Burdach. Dziś prezesi być może woleliby, żeby ich znakomity klient poszedł do konkurencji.
     Tego nie przewidzieli
     
Po przeszło rocznych uzgodnieniach dotyczących przebudowy mieszkania, przyznaniu dodatkowego miejsca parkingowego, prezydent... zrezygnował z lokalu. - To był nasz błąd w sztuce - przyznaje wiceprezes Burdach. Okazało się, że dwaj różni pracownicy "Budlexu" sporządzali umowy kupna mieszkania oraz sprzedaży prezydenckiego domu. Zostały tak sformułowane, że mimo rezygnacji z mieszkania firma musiała zapłacić Jasiakiewiczowi 450 tysięcy za dom, bez żadnych konsekwencji finansowych z jego strony. 200 tys. zł. zaliczki otrzymał w grudniu 1999 roku przy zawarciu umowy przedwstępnej, resztę dostał w lutym i marcu 2001 roku.
     Bieg po sto tysięcy
     
Od grudnia 1999 r. szukano chętnych na prezydencki dom. Nie znaleziono. Początkowo firma chciała sprzedać go za 550 tysięcy i zarobić na transakcji okrągłą setkę, potem kolejno obniżano cenę aż do 300 tys. zł. Gdy wreszcie znalazł się konkretny klient, w październiku br. budynek poszedł za 250 tysięcy. Prezesi tłumaczą, że po 1999 roku nastąpiło załamanie na rynku nieruchomości, a może chcieli za dużo zarobić. W ramach transakcji wiązanych, oprócz prezydenckiego kupili jeszcze tylko jeden dom, w Toruniu, na którym też stracili i to znacznie bardziej.
     Prezes Krzysztof Grabowski oświadcza, że jego spółka nie wykonywała dla miasta żadnych robót drogowych czy budowlanych, a zwłaszcza na ul. Kamiennej. Prezes zaprzecza też informacjom, że "Budlex" jakoby sprzedawał ratuszowi mieszkania dla osób wykwaterowanych w związku z miejskimi inwestycjami. Były jedynie trzy transakcje dotyczące zakupu miejskich gruntów. Będziemy jeszcze badać te sprawy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska