W Chełmnie odbyła się kolejna rozprawa.
- Pan W. był kierownikiem nadzoru budowlanego, kiedy "Mostostal" Gdańsk budował nasz kryty basen - mówi burmistrz Mariusz Kędzierski. - Moi poprzednicy wynajęli, jako gmina, inspektora nadzoru, człowieka z uprawnieniami, który miał pilnować, aby wykonawca zrobił wszystko zgodnie ze sztuką budowlaną. Moim zdaniem, nie wywiązał się z tego obowiązku.
Kiedy rozpoczęła się budowa basenu, Mariusz Kędzierski nie był jeszcze burmistrzem.
- Kiedy obejmowałem stanowisko, budynek stał, był już pokryty dachem, pod którym, jak się okazało, skupiło się całe nieszczęście - podkreśla burmistrz. - Poza tym, właśnie upadł "Mostostal" i firma nie dokończyła robót. Trzeba było szybko szukać innego wykonawcy, który dokończyłby dzieła.
Budowę doprowadziło do finału Przedsiębiorstwo Usług Miejskich w Grudziądzu.
- Szybko okazało się, że "Mostostal" odwalił fuszerkę - mówi burmistrz. - Już po roku od oddania obiektu, robiły się zacieki. Robotnicy położyli bowiem na poddaszu nieodpowiednią folię: dwie paraizolacyjne, a powinna być paraprzepuszczalna. Postanowiłem, że wydamy pieniądze - 37,5 tysiąca złotych - z budżetu miasta na naprawienie usterki, ale je odzyskamy. Dlatego od ponad dwóch lat walczę przed sądem o ich zwrot z osobą, która miała pilnować naszych interesów. Gdybyśmy od razu błędu niedopilnowanego wykonawcy nie naprawili, dziś na basenie byłby grzyb, brud i zawilgocenie.