- Stan chorej pogarszał się - informuje "Pomorską" Maciej Polasik, zastępca dyrektora chojnickiego szpitala ds. medycznych. - Narastały objawy niewydolności oddechowej, więc w piątek rano przeniesiono ją na oddział anestezjologii i intensywnej terapii, do izolatki.
Zastosowane leczenie nie dawało rezultatów, w związku z podejrzeniem powikłań pogrypowych lekarze zdecydowali o przeprowadzeniu szeregu badań. Oprócz standardowych były też wirusologiczne. Próbki w poniedziałek trafiły do specjalistycznych ośrodków laboratoryjnych. Po południu pacjentka zmarła. Było już wówczas wiadomo, że przyczyną infekcji był wirus AH1N1, czyli tzw. świńskiej grypy. Kobieta zmarła wskutek powikłań wielonarządowych. Teraz w szpitalu zapewniają, że zachowano wszelkie środki ostrożności. Pozostali pacjenci i personel nie mają podstaw do obaw, bo chorą odizolowano.
Przeczytaj też: W szpitalu na świńską grypę zmarła 60-letnia kobieta.
Dyrektor Maciej Polasik przypomina jednak, że wszelkie środki ostrożności są jak najbardziej wskazane. - Obserwujemy ostatnio znaczny wzrost liczby zachorowań grypopochodnych i grypowych - mówi Polasik. - Bardzo ważna jest więc profilaktyka i zachowanie podstawowych zasad higieny. Trzeba często myć ręce i unikać osób zainfekowanych i większych skupisk ludzi.
Polasik mówi, że tych zasad ze zdwojoną uwagą powinny się trzymać szczególne grupy ryzyka. Należą do nich osoby starsze, mające problemy z niewydolnością krążeniową czy astmatycy. - Powinniśmy też zwracać uwagę na dzieci w przedszkolach i żłobkach - mówi Polasik. - To właśnie te grupy powinny się też szczepić w pierwszej kolejności. To już jednak rada na przyszły sezon, bo w okresie zachorowalności na szczepienia jest już jednak za późno.
Polasik uspokaja, że w szpitalu pacjenci nie muszą się martwić o zarażenie wirusem AH1N1, ale to wielu nie przekonuje. - Nie pójdę z moimi dziećmi do szpitala, choć jedno z nich powinno mieć wykonany zabieg przepychania kanalików ocznych - mówi mama bliźniaczek. - Nie wiem, czy pielęgniarki z oddziału dziecięcego nie miały styczności z personelem z oddziału intensywnej terapii. To, że one nie zachorowały, nie oznacza przecież, że nie są nosicielami groźnego wirusa.
Udostępnij