Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciągną do grobu

Barbara Zybajło
Nie było zawiedzionej miłości i kłopotów w nauce. Po rozmowach o studniówce Magda poszła do pokoju w internacie i podcięła sobie żyły. Chwilę później wyskoczyła przez okno.

     Dwa miesiące wcześniej uczeń Zespołu Szkół w Kęsowie popełnił samobójstwo, bo myślał, że kiedy odejdzie jedna gęba do wyżywienia, rodzinie będzie lżej. Wkrótce po tym powiesiło się dwóch gimnazjalistów z gminy Chojnice. Jakby jeden ciągnął do grobu następnego. - Dlaczego te dzieci nie chcą żyć? - to pytanie tłucze się po głowie wszystkim - od nauczyciela po sprzątaczkę.
     Prób jest coraz więcej. Głośno o szczególnie drastycznych i o tych najgorszych, które się powiodły. Reszta zostaje za gabinetów psychologów i pedagogów. - Kiedyś młodzież mocno przeżywała kłopoty w szkole albo miłość - mówi psycholog Renata Gromowska. - Teraz przychodzi do mnie dziewczyna z domu dziecka po próbie samobójczej i mówi - co mi pani p...li o perspektywach? Pozostaje pytanie, co my, dorośli z tym zrobimy?
     Spokojna, bez problemów
     
Szkoła w Kamienicy to tylko mała filia tucholskiego Zespołu Szkół Leśnych i Agrotechnicznych. Wioska położona jest niemal przy Gostycynie, dzieli je tylko biała tablica z napisem miejscowości. W pałacyku na klasy, wyżej internat dla uczniów. W niedzielny wieczór zostało na noc 16 osób. Dziewczyny pokazywały sobie zdjęcia z tegorocznej studniówki. Były pogaduszki, bo za rok i one, uczennice III klasy, zatańczą poloneza. Siedziała z nimi Magda, zaglądała wychowawczyni. Kiedy zrobiło się późno, pogoniła do łóżek, bo przecież w poniedziałek trzeba iść do szkoły.
     Podczas kontroli pokojów drzwi do Magdy były zamknięte na klucz. Później wszyscy będą się dziwić, że wychowawczyni Magda Piotrowska natychmiast je wyważyła. - Udało mi się porozmawiać z Magdą w czwartek wieczorem i dlatego poprosiłam o przyjazd jej ojca - mówi ostrożnie wychowawczyni Piotrowska. - To normalne, że dziewczyny zamykają drzwi, jak się przebierają czy kąpią. Wtedy pukam i czekam, aż mi otworzą. Ale zawsze z drugiej strony słyszę głosy, wiem, że są.
     Kiedy zobaczyła zakrwawioną Magdę, pobiegła dzwonić po pogotowie. Wezwała też na pomoc mieszkającą w budynku internatu nauczycielkę. Siedziały z ą i jej koleżankami do przyjazdu karetki. - Pójdę się obmyć - powiedziała dziewczyna. Coś je tknęło. Nauczycielka i jedna z uczennic weszły do łazienki, kiedy Magda była już na parapecie z drugiej strony okna. Zostawiła trzy listy pożegnalne. A przecież takich listów nie pisze się ot, tak, od ręki, bez przemyślenia.
     Mikrokosmos
     
Magda żyje, dochodzi do siebie, wróci do normalnego życia. Ale w internacie w Kamienicy przed wyjazdem na ferie atmosfera była gęsta. Na korytarzach widać blade jak ściana uczennice z wystraszonymi oczami, które ustawiały się w kolejce do Dziewczyny wybrały się do Magdy w odwiedziny. - Trzeba - mówią i spuszczają głowy. Część z nich po zdarzeniu rodzice na prośbę szkoły zabrali do domów. Niektóre z poczuciem winy, niektóre z brakiem zgody na to, co się stało albo pytaniem, co ja na jej miejscu bym zrobiła?
     - Co im mówię? To zależy od sytuacji. Przede wszystkim przekonuję, że skoro my, dorośli, nie uporaliśmy się z tym problemem, to i one nie mogą mieć żadnego poczucia winy, że coś zaniedbały. Dojrzewają, ale to są jeszcze tylko dziewczynki potrzebujące wsparcia. Dobrze, że mamy ferie, że pojadą do domów, że oderwą się od tego środowiska. To jest mała szkoła, mały internat - mówi Renata Gromowska. przyznając, że jest zaskoczona tak wielką frekwencją. - W molochu przypadek Magdy zniknąłby w tłumie. Tu jest trochę inaczej. Bardzo się cieszę się, że dziewczyny chciały ze mną rozmawiać.
     Dyskusje w pokojach i ciągłe roztrząsanie sytuacji, plotki, omawianie tematu. - Do kontaktu z panią psycholog nikt nie zmuszał - mówi Piotrowska. - Dziewczyny same miały taką potrzebę.
     Napięcie było jednak duże i możliwe, że niedoszła samobójczyni dojdzie do siebie szybciej, niż połowa jej koleżanek.
     Co w środku
     
Dwadzieścia lat temu w "leśniku" z drugiego piętra wyskoczył chłopak i padł do nóg dziewczyny z okrzykiem "Sylwia, kocham cię". Złamał sobie palce śródstopia i do końca szkoły mówili na niego "spadochroniarz". - A teraz nasi uczniowie coraz częściej zastanawiają się, nie jak żyć, tylko za co żyć. Prawie połowa z nich stara się o stypendia socjalne - przyznaje Maria Łuczak, pedagog na 20-godzinnym etacie w liczącej 1160 uczniów szkole.
     W "leśniku" wierzą, że sprawa się ułoży. - Koleżanki kserują zeszyty i robią dla Magdy notatki - mówi Regina Wrębel, dyrektorka ZSLiA. - Czekamy na nią i wierzymy, że po rehabilitacji kręgosłupa szybko do nas wróci. Nie chcemy mówić o wypadku, nie rozstrząsamy przyczyn. Tym zajmą się specjaliści. Staramy się patrzeć w przyszłość i myśleć, co zrobić, aby pomóc jej i dziewczynkom, które były świadkami tego nieszczęścia.
     Na początku roku "leśnik" wnioskował o godziny dla psychologa, ale zabrakło pieniędzy. Na drugi semestr już się w starostwie znalazły. - To taki wiek, w którym niechętnie mówi się o sobie, o swoich problemach psychicznych, sercowych czy finansowych - _mówi Wrębel. - To wiek szpanu, udowadniania, jaki jestem wspaniały i udawania przed środowiskiem, że wszystko jest OK. Trudno przedrzeć się przez tę zasłonę. I wszystko nam umyka._

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska