Pod uwagę wzięliśmy okres po 1966 r., gdy nastąpiło odejście od kapitanatów związkowych, czyli zespołu trenerów, którzy wybierali i przygotowywali zespół. Ponadto czas liczymy od pierwszego meczu. I tak rekordzistą nie do przeskoczenia (chyba że będziemy liczyć godziny) jest Krzysztof Pawlak, który prowadził kadrę tylko raz.
W czerwcu 1996 r. został asystentem Antoniego Piechniczka. Rok później - tydzień przed spotkaniem z Gruzją w eliminacjach mistrzostw świata, 7 czerwca - Piechniczek zrezygnował z prowadzenia kadry. Nie było czasu na szukanie nowego trenera, więc drużynę objął Pawlak. Wygrał 4:1, ale nie zachował posady selekcjonera.
„Aż” cztery dni prowadził kadrę Stefan Majewski w 2009 r. (10-14 października). To jedna z najsmutniejszych kart historii reprezentacji Polski. Nie miała ona już szans, by awansować do mistrzostw świata. Parę dni wcześniej przed kamerami ówczesny prezes PZPN Grzegorz Lato w brzydki sposób zwolnił Leo Beenhakkera. Z kolei kibice - z pieśnią na ustach „PZPN, PZPN, je..., je..., PZPN” - ogłosili bojkot meczów kadry. W tak niesprzyjających warunkach zespół Majewskiego poniósł porażki w dwóch ostatnich kolejkach eliminacji - z Czechami i Słowacją.
W zestawieniu należy ująć Waldemara Obrębskiego, który tak jak Pawlak ma komplet zwycięstw, ale prowadził kadrę cztery razy. I to w ciągu siedmiu dni! Od 25 stycznia do 1 lutego prowadził reprezentację młodzieżową w spotkaniach z Japonią. Sęk w tym, że zostały one zakontraktowane jako oficjalne mecze pierwszej kadry.
Kwalifikacje do mundialu w USA (1994 r.) jako tymczasowy selekcjoner kończył Lesław Ćmikiewicz. Od 1989 r. był asystentem Andrzeja Strejlaua. Ten zrezygnował po porażce z Norwegią, jak zapowiadał przed meczem. I tak 13 października 1993 r. kadra trafiła w ręce olimpijskiego mistrza (1972) i wicemistrza (1976). W ciągu 35 dni - do 11 listopada - przegrał z Norwegią, Turcją i Holandią. Biało-Czerwoni na mundial oczywiście nie pojechali.
W listopadzie 1995 r. został selekcjonerem został Władysław Stachurski. Od 19 lutego 1996 r. do 1 maja tego samego roku (72 dni) prowadził kadrę w czterech spotkaniach. W debiucie przegrał 0:5 z Japonią, w ostatniej potyczce zremisował z Białorusią. Natomiast 91 dni od pierwszego meczu (21.08-20.11.2002) trwała kadencja Zbigniewa Bońka. Następca Jerzego Engela wygrał dwa mecze, tyle samo przegrał i jeden zremisował. Mniej niż rok pracował z reprezentacją jeszcze tylko Paulo Sousa.
Michniewicz, jak sam zwrócił uwagę pierwszego dnia pracy, miał 52 dni do meczu z Rosją. Ile jednych i drugich będzie na koniec jego kadencji? - Nie obawiam się, że moja przygoda z reprezentacją może być krótka. Jestem dziś szczęśliwym człowiekiem. Wiem, jak działa piłka nożna. Na końcu liczy się wynik. Na razie interesuje mnie tylko mecz z Rosją - podkreślił nowy selekcjoner.
