A do końca tej woskowej powodzi jeszcze daleko. Do tej pory za figurę zamówioną w Chinach trzeba było zapłacić od 6 do 8 tys. dolarów i czekać na wykonanie 45 dni. Dziś w ruch poszły już drukarki 3D, więc ceny pikują a sztuczną gwiazdę można mieć po tygodniu za ułamek ceny. OK, może twarz trochę woskowa, ale za to bilety tańsze.
Jedno w tych rodzimych gabinetach figur woskowych jest znamienne. W większości jedynym eksponowanym Polakiem jest Robert Lewandowski, co jest zrozumiałe o tyle, że Lewandowscy zjeżdżają z chińskiej taśmy w hurtowych ilościach, więc koszt piłkarza jest relatywnie niski. Co innego pyknąć jakiś oryginalny projekt – wówczas koszty rosną i ryzyko również. Jedno z muzeów spróbowało i Chińczycy machnęli im takiego Jaruzelskiego, że pożal się Boże. Za to Jan Paweł II, którego umieścił przy ołtarzu toruńskiego kościoła o. Dyrektor - jak żywy. Widać drukarka lepiej skalibrowana. W przeciwieństwie do woskowego Lecha Kaczyńskiego w Krakowie, którego równie dobrze można by przedstawić jako emerytowanego Roberta Biedronia.
W całym tym woskowym biznesie jedno musi głowić psychologów – po jakiego grzyba ludzie płacą za oglądanie odlewów gwiazd, które znają na wylot, od góry i od dołu? Przecież każdego dnia im te gwiazdy wyskakują z lodówek, a później zajmują ekrany w formacie full HD. Co innego w pierwszej połowie XIX wieku, kiedy ruszył pierwszy salon. Fotografia wówczas raczkowała, a przeciętny zjadacz chleba nie miał szansy minąć się w drodze z panem Chopinem, Bonapartem albo z królową Wiktorią. Ale może nie ma co doszukiwać się w tym drugiego dna, bo w wakacje, gdy pada deszcz, ludzie gotowi zaliczyć nawet Muzeum Dżdżownic.
Najważniejsze, że te gwiazdy z wosku wykonane w ekologicznej konwencji i w każdej chwili można przerobić Julię Roberts na gromnicę, a Hitlera – na świeczki do erotycznych kąpieli.
I tak to rzeczy poważne nieuchronnie zamieniają się w banał. Pierwsze woskowe rzeźby pani Tussaud przedstawiały głowy zgilotynowanych francuskich arystokratów. Wyeksponowano je w Londynie towarzystwie podobizn sławnych morderców. Cóż, utracić twarz to nie taka łatwa sprawa. Cała nadzieja w zapałkach.
