Wracamy do sprawy, o której pisaliśmy już na początku jesieni. Zgłosiła się wtedy do nas Czytelniczka przerażona warunkami przetrzymywania żywych ryb w bydgoskim Makro. Zarząd sieci handlowej zapewniał wtedy "Pomorską", że pracownicy firmy obchodzą się z rybami zgodnie ze szczegółowym regulaminem obowiązującym w Makro.
- Sprawdziłam, czy coś się zmieniło - mówi pani Małgorzata Janiak, jedna z Czytelniczek "Gazety Pomorskiej". - I rzeczywiście, przez kilka tygodni ryby miały więcej miejsca w akwariach, nie widziałam żadnych śniętych osobników. Wydawało się, że problem został zażegnany.
Trzy dni temu klientka Makro znów odwiedziła sklep.
- Przeraziłam się, gdy w jednym z akwariów zobaczyłam kilka rzędów ryb ułożonych jedna na drugiej - opowiada Czytelniczka. - Rozumiem, że te zwierzęta i tak niedługo pójdą pod nóż. To chyba jednak nie oznacza, że muszą się tak strasznie męczyć - dodaje.
Tymczasem w regulaminie firmy Makro Cash& Carry jest jasno określone, że przechowywanie ryb musi się odbywać z zachowaniem humanitarnych zasad.
- Zwracamy uwagę na zagęszczenie ryb w akwariach oraz ich oświetlenie - zapewnia Magdalena Figurna, menedżer ds. PR w warszawskiej siedzibie Makro. - Ponadto załoga stoiska rybnego przeszła szkolenie z zasad "dobrostanu ryb" podczas procesu handlowego w Instytucie Rybactwa w Żabieńcu.
Małgorzata Janiak, jest jednak przekonana, że w praktyce regulamin firmy nie jest przestrzegany. - Skoro jest tak pięknie i humanitarnie, to czym można wytłumaczyć fakt, że ryby, które leżą przy samym dnie, powoli umierają? A pozostałe nie mają nawet możliwości swobodnego ruchu?
W zarządzie sieci handlowej "Makro" zapewniają, że przyjrzą się problemowi w Bydgoszczy.
- Musimy najpierw sprawdzić, czy ryby w akwariach rzeczywiście mają źle - dodaje Figurna. - Zapewniam, że staramy się dbać o to, by zwierzęta były przechowywane zgodnie z wymaganymi normami. Dotyczy to zarówno czystości wody, jak i poziomu jej natlenienia.
Do tej sprawy wrócimy jeszcze w najbliższym czasie.
Udostępnij