Elżbieta Malcer jest honorową przewodniczącą Toruńskiego Stowarzyszenia Amazonki. Klub, założony w 1992 roku, był pierwszym w województwie. Teraz w stowarzyszeniu jest ponad 100 pań po amputacji piersi i leczeniu raka piersi.
- Na początku był to temat tabu. W tej chwili można łatwiej dotrzeć do takich kobiet, jak my i przekonać je, że skoro nam się udało, to im również może. Muszą tylko chcieć - mówi pani Elżbieta.
Ona dowiedziała się o chorobie przez przypadek.
- Nie sądziłam, że mnie to może spotkać. Podejrzeń nabrał lekarz pierwszego kontaktu. W ciągu trzech czy czterech dni znalazłam się w szpitalu wojewódzkim w Toruniu. Poszło szybko. Natychmiast trzeba było wykonać amputację. Najważniejsze, że życie mi uratowano. Wtedy więcej nas umierało - mówi.
W piątek toruńskie amazonki, w ramach ogólnopolskich warsztatów "Spotkania przy HERbacie". rozmawiały o nowoczesnych metodach leczenia raka piersi (HER2+).
Przyszła także pani Wanda (prosi o niepodawanie swojego nazwiska), która o swoim nowotworze dowiedziała się w marcu.
- Do głowy mi nie przyszło, że mogę mieć raka piersi! Byłam u neurologa i nie spodobały mu się moje węzły chłonne - opowiada pani Wanda.
Dostała od niego skierowanie do onkologa, potem na mammografię, USG i biopsję. Wszędzie czekanie i nerwy. W końcu trafiła do szpitala i musiała się poddać amputacji. Rak, na szczęście, został u niej wykryty dość wcześnie i nie okazał się złośliwy.
- To jeszcze bardzo świeża sprawa. Trudno mi się przyzwyczaić, że nie mam piersi. Chodzę na rehabilitację. Dopiero w zeszły poniedziałek zapisałam się do amazonek - mówi pani Wanda.
Rak piersi jest najczęstszym nowotworem, który dotyka kobiety. W Polsce co roku umiera na niego 5 tys. pań, czyli tyle osób, ile mieszka na toruńskich Stawkach.
Te statystyki nie muszą być takie przerażające.
- Nowości w leczeniu nowotworów pojawiają się co krok. Na spotkaniu m.in. opowiadałam o jednej z nich - leku doustnym - mówi dr Ewa Chmielowska z Oddziału Klinicznego Onkologii w Centrum Onkologii w Bydgoszczy.
Pani doktor przyznaje, że kobiety same często nie są w stanie prawidłowo się zbadać, niepokojące zmiany w piersi nierzadko pierwsi zauważają ich partnerzy.
- Trzeba pamiętać, że choroba rozwija się błyskawicznie. Gdy jednak nic złego się nie dzieje, to kontrola u specjalisty i USG wystarczą raz na rok. Mammografię zalecam paniom od 40. roku życia raz na dwa lata - dodaje pani doktor.