W gminie Dobre wysypisko takich odpadów znajduje się w Byczynie. Jedna kwatera, funkcjonująca od ponad dwudziestu lat, jest już zamknięta. Wartość tej części wysypiska oszacowano na... 2 tysiące złotych, tyle co sam grunt. Ale jego rekultywacja pochłonie znacznie większe kwoty - około 150 tys. złotych.
Nowsza kwatera wciąż jest czynna, ale jej czas jest policzony. Wybudowana została kosztem 1,2 mln złotych, z uwzględnieniem nowych wymogów, ale nie dość nowych. Standardy przypisane takim wysypiskom unijnym prawem są obecnie niezwykle ostre, i w konsekwencji - bardzo kosztowne.
Po pierwsze, właściciel wysypiska musi wysegregować 50 proc. odpadów i sprzedać je jako surowce wtórne. Po drugie - to, co pozostanie przerobić na bardzo drobną frakcję.
- W pierwszym przypadku - mówi wójt Henryk Gapiński - zadanie jest bardzo trudne, bo nikt nie chce kupić od nas tych odpadów. Chyba, że od razu cały kontener. Ale taki to my możemy uzbierać przez półtora roku... W drugim - trzeba by zakupić drogie maszyny, żeby zastosować odpowiednie technologie przerobu. Nie stać nas na to. Za jedną tonę odpadów bierzemy około czterysta złotych, z tego sto sześć oddajemy jako stałą opłatę za składowanie.
Według obowiązujących obecnie norm jedno składowisko odpadów powinno służyć 160 tysiącom mieszkańców. W gminie Dobre jest ich około sześć tysięcy. Jaki z tego wniosek? Że trzeba będzie gminne składowisko zamknąć, znaleźć pieniądze na jego rekultywację i korzystać z w dużych, wyspecjalizowanych firm i składowisk odpadów, takich jak na przykład w Machnaczu, czy Służewie.
