Chodzi o sprawę, o której pisaliśmy jesienią.
Czytelnik żądał wyjaśnień od właścicielki hotelu dla psów i kotów w Brzeźnie, bo cztery dni po odebraniu go stamtąd jego pies zdechł. - Największe pretensje mam o to, że mimo kilku telefonów, które wykonaliśmy z żoną do hotelu, nie zostaliśmy poinformowani o złym stanie Czarka. Gdybyśmy wiedzieli, natychmiast wrócilibyśmy do domu - podkreśla nasz rozmówca.
Małgorzata Karczewska, właścicielka hotelu tłumaczyła, że pies miał mniejszy apetyt, ale to zdarza się z powodu rozłąki. Gdy po powrocie Czarka do domu dowiedziała się o jego złym stanie, zapłaciła za badania psa. - Okazało się, że chorował na białaczkę - tłumaczyła. Dodała też, że zgon nastąpił dwa tygodnie po wizycie w hotelu a nie cztery dni, jak twierdzili właściciele.
Przeczytaj również: Czy stracili psa przez zaniedbanie hotelu? "Źle się nim tam opiekowano"
Która wersja jest prawdziwa?
- Kłamstwo na kłamstwie - denerwował się Czytelnik i pokazał nam dokumenty potwierdzający jego wersję. Wynikało z nich, że stracił psa cztery dni po zabraniu go z hotelu.
Czytelnik postawił sobie za cel ustalenie, czy Czarek faktycznie miał białaczkę. - Weterynarz Piotr Machel, który go leczył, nie chciał zająć stanowiska w tej sprawie (również na prośbę "Pomorskiej"), ale miałem wyniki badań Czarka, z którymi zwróciłem się do różnych służb - opowiada.
Nie doczekał się reakcji bydgoskich Animalsów ("Pomorska" również), a w Powiatowym Inspektoracie Weterynarii w Świeciu polecono mu kontakt z Izbą Weterynaryjną.
Tak trafił do rzecznika odpowiedzialności zawodowej. - Szukałem kogoś, kto na podstawie wyników badań odpowie na pytanie, czy to faktycznie białaczka, bo gdy walczyłem o życie psa, weterynarz nie postawił takiej diagnozy - tłumaczy Czytelnik.
Nie białaczka a niewydolność nerek
Dopiero Andrzej Klimowski, rzecznik odpowiedzialności zawodowej Kujawsko-Pomorskiej Izby Weterynaryjnej udzielił mu wyjaśnień.
"Najprawdopodobniej przyczyną była przewlekła niewydolność nerek" - czytamy w piśmie przesłanym Klimowskiemu przez Piotra Machela. "W związku z tym, że pies przed wizytą u mnie przebywał w hotelu dla zwierząt w Brzeźnie, właściciel połączył te fakty i winą za stan zdrowia i późniejsze zejście psa obciążył właścicieli hotelu. Starałem się mu wytłumaczyć charakter choroby i to, że dla Czarka nie było ratunku. Dużo wcześniejsza diagnoza przedłużyłaby jedynie nieznacznie życie jego zaawansowanego w wieku (15 lat) i schorowanego pupila".
- Wynika z tego, że właścicielka hotelu skłamała w sprawie mojego psa minimum dwa razy - zaznacza właściciel Czarka.
Poprosiliśmy Małgorzatę Karczewską o komentarz w tej sprawie, ale odmówiła wyjaśnień. Zwróciliśmy się też do Powiatowego Lekarza Weterynarii w Świeciu, bo rzecznik odpowiedzialności zawodowej wskazał go jako podmiot sprawujący nadzór nad hotelem dla zwierząt w Brzeźnie. - Zorganizowaliśmy tam kontrolę i nie mamy żadnych zastrzeżeń - informuje Michał Paszotta z zespołu do spraw zdrowia i ochrony zwierząt przy PIW w Świeciu.
Czytaj e-wydanie »