- Gdzie te czasy, gdy w naszych barwach pływało 100 barek motorowych, 120 pchanych i 60 pchaczy, gdy budowaliśmy port w Kostrzyniu - nasz przyczółek na Zachód - i zmodernizowaliśmy porty w Ujściu i Krzyżu? - wdycha Edward Ossowski, prezes Żeglugi Bydgoskiej. - Właśnie wtedy, na początku lat 80. XX wieku, zatrudnialiśmy 1200 osób. Byliśmy drugim pod względem wielkości taki przedsiębiorstwem po Żegludze na Odrze. Wyprzedzaliśmy Warszawę, Kraków, Gdańsk i Szczecin.
Już latach 60. na wyposażenie weszły 500-tonowe barki motorowe, którymi bydgoszczanie pływali regularnie do Rotterdamu i Amsterdamu. W Bydgoszczy - w samym centrum miasta - ładowało się drobnicę i piasek oraz kruszywo. A z Holandii przywoziło się afrykańskie drewno, które trafiało głównie do bydgoskich "Sklejek”. Odrą i Wisłą woziło się węgiel i rudę, by wypełnić braki transportu kolejowego. Zestawy pchane pływały z odrzańskim piaskiem do Berlina Zachodniego.
- Ten piasek pomógł w odbudowie zniszczonego podczas wojny Berlina - uświadamia prezes Ossowski, który zatrudnił się z Żegludze Bydgoskiej w roku 1967 i przeszedł wszystkie szczeble kariery. - Co ciekawe, mieliśmy priorytet w rejsach do Berlina Zachodniego. Zestawy enerdowskie nie mogły tam pływać. To był dla nas bardzo dobry biznes.
Kłopoty dla całej polskiej żeglugi zaczęły już w latach 70. Jeszcze był wielki gierkowski program Wisła, w ramach którego zbudowano stopień wodny na Wiśle we Włocławku i ... tyle. Inwestycja zwróciła się w 7 lat, ale następnych hydroelektrowni nie zbudowano. Zaprzestano też pogłębiania torów wodnych i konserwacji ostróg na Wiśle i Odrze. Tym samym warunki żeglugowe znacznie się pogorszyły. Teraz statki mogą pływać tylko wtedy, gdy stan wody jest odpowiednio wysoki.
- Drogi wodne są własnością państwa i jego obowiązkiem jest utrzymanie ich w należnym stanie - przypomina Edward Ossowski. - Przedsiębiorstwa żeglugowe płacą podatek za użytkowanie dróg wodnych - za każdy tak zwany tonokilometr, czyli rejs z ładunkiem, ale bez też.
Marynarze śródlądowi robią wszystko, by mimo tych trudności utrzymać się na powierzchni. Ich dawne przedsiębiorstwa zostały sprywatyzowane. Odratrans wykupiła akcje Żeglugi Bydgoskiej i powstała jedna duża grupa OT Logistics, która weszła na giełdę. Działa głównie w Europie Zachodniej, a w Polsce - właśnie ze względu na zaniedbane drogi wodne - tylko lokalnie.
Ale marka Żegluga Bydgoska nie zanikła. Jej barki pływają na Zachodzie, po Wiśle i torem wodnym z Elbląga do Kaliningradu. Pozyskują piasek wiślany dla potrzeb budownictwa.
Prezes Ossowski jest gorącym orędownikiem rewitalizacji dróg wodnych. Hamulcowym jest jednak Ministerstwo Środowiska, w gestii którego są śródlądowe drogi wodne. - Decydenci nie rozumieją jaką rolę w gospodarce narodowej powinny pełnić trasy żeglowne - konkluduje nasz rozmówca.
Marek Weckwerth
[email protected]
tel. 52 32 63 184
