Już w czwartek, 23 kwietnia, Włocławek i cały powiat zaczęły zalewać ulotki tutejszego Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego. Reklamowano w nich szkolenia redukujące kierowcom punkty karne i inne działania WORD. Na eleganckim papierze widniało też wytłuszczonym drukiem imię i nazwisko Jarosława Chmielewskiego, dyrektora WORD. Wraz z jego życzeniami, abyśmy byli "Bezpieczni na drodze". I zdjęciem, z ulubionym motywem wielu wyborczych plakatów, uśmiechnięty dyrektor wręcza dziewczynce misia.
Sęk w tym, że Chmielewski, szef włocławskiego PiS startuje do europarlamentu z wysokiego, czwartego miejsca listy. Czy to przypadek, że akurat na progu kampanii postanowił on zaprezentować swoje nazwisko? Wydaną w nakładzie 80 tysięcy sztuk ulotkę otrzymali w piątek, 24 kwietnia, czytelnicy "Pomorskiej" razem z programem telewizyjnym. Resztę wrzucono do skrzynek pocztowych na włocławskich osiedlach. Przez 3 dni roznosiły je dzieci. Za 3 grosze od sztuki. Także przed południem, gdy powinny być w szkole. Cała ta operacja kosztowała podatników blisko 13 tys. zł.
Dyrektor nie ma czasu
We wtorek usiłowałem skontaktować się z dyrektorem, ale był w delegacji. W środę rano oświadczył mi ustami sekretarki, że nie będzie rozmawiał i prosi o pytania na piśmie. Dostał je przed godz. 9. Raptem, w półtorej godziny później, Chmielewski zaczął zwoływać konferencję prasową. Ale zawiadomił tylko miejscowych, włocławskich dziennikarzy. Odpowiedzi na moje pytania dotarły do Bydgoszczy dopiero po 13, grubo po zakończeniu konferencji.
Dyrektor broni się, że WORD wydawał już ulotki dotyczące bezpieczeństwa ruchu drogowego. Podaje dwa przykłady, ale dodajmy wyraźnie, że innych nie było. Chodzi o "Kodeks młodego rowerzysty" oraz przekazaną policji publikację "Rowerem bezpieczniej". Oba druki ukazały się jednak w wielokrotnie mniejszym nakładzie, nikt też nie kolportował ich z takim nakładem sił i środków. Ale co najważniejsze: w żadnej publikacji nie było nazwiska ani zdjęcia dyrektora WORD.
Prawa ręka posła
Kolejny argument Chmielewskiego: wydanie ulotek zaplanował jeszcze w ub. r., druk zlecił ponad miesiąc temu, kiedy nawet nie wiedział, czy będzie kandydować. Jak oświadczył na konferencji oraz w przesłanym mi piśmie, decyzję o kandydowaniu podjął w niedzielę, 26 kwietnia. Dodajmy, że w dzień później PiS zarejestrował listę z jego nazwiskiem.
Prawda jest inna. Jeszcze w ub.r. ówczesny lider wojewódzki PiS, poseł Wojciech Mojzesowicz postanowił, że jedno z czołowych miejsc listy zajmie jego wierny sojusznik, poseł Łukasz Zbonikowski z Włocławka. Ale po jego słynnym "incydencie cypryjskim" (właściciel hotelu mieszczącego się na Cyprze twierdzi, że Zbonikowski, prawdopodobnie pod wpływem alkoholu, uszkodził hotelowy meleks) plany te legły w gruzach. Naturalnym następcą wydawał się Chmielewski, prawa ręka posła i szef włocławskiego PiS. Bydgoscy i toruńscy działacze PiS otwarcie przyznają mi, że już w ub. roku dyrektor WORD był absolutnie pewnym kandydatem na wyborczej liście. Otwarta była tylko sprawa miejsca.
Co najmniej na tydzień przed rejestracją listy PiS przesądzono, że Chmielewski będzie na czwartej pozycji. W piątek, 24 kwietnia, potwierdził mi to oficjalnie szef bydgoskiego PiS, poseł Tomasz Latos.
Osądowi czytelników zostawiamy więc oświadczenie dyrektora WORD, że decyzję o kandydowaniu podjął dopiero... w niedzielę, 26 kwietnia. Spytaliśmy Chmielewskiego, czy nie jest mu wstyd? Odpisał, że "mimo insynuacji, nadal będzie zwiększać środki na bezpieczeństwo ruchu drogowego".
Ulotka WORD-u ze zdjęciem i nazwiskiem Jarosława Chmielewskiego