- Dalej w kolejności są wszystkie odpady z warsztatów samochodowych - wymienia pracownik nadleśnictwa w Bydgoszczy. - Stare opony, zepsute części aut. Do tego dochodzą butelki ponasadzane na konary drzew i pojedyncze śmieci - ich sprzątanie kosztuje nas najwięcej. Tylko w zeszłym roku na usunięcie śmieci z lasu wydaliśmy ok. 100 tysięcy zł.
Przeczytaj także:Spalarnia wciąż kontrowersyjna. Były poseł do prezydenta: Bądź pan jak Tusk, wycofaj się
Z obserwacji leśników wynika, że kiedyś najbrudniej było w lasach na obrzeżach miast, teraz - przy nowych osiedlach. Nie lepiej jest jednak w samym centrum Bydgoszczy. - W 2011 usunęliśmy 200 dzikich wysypisk - przyznaje Halina Pawlikowska, dyrektor wydziału gospodarki komunalnej bydgoskiego magistratu. - Niektóre z nich były potężne: dwie-trzy pełne wywrotki, inne mniejsze. Po zimie śmieci przybywa: ludzie robią wiosenne porządki, a odpady nie zawsze trafiają na śmietnik.
W 2011 na sprzątanie dzikich wysypisk Bydgoszcz wydała ok. 400 tysięcy zł, w tym roku kwota będzie podobna. Toruń chce uszczuplić miejską kasę o prawie 10 razy mniejszą sumę - w zeszłym roku miasto wydało na to 41 tysięcy, w tym roku ma być podobnie, choć przetarg na sprzątanie nie został jeszcze rozstrzygnięty. - Na razie zbieramy zgłoszenia o dzikich wysypiskach - przyznaje Jan Kowalski z wydziału gospodarki komunalnej toruńskiego urzędu miasta.
W mniejszych miejscowościach problem również istnieje, choć nielegalnych składowisk jest mniej niż w głównych miastach regionu. - Co roku coś się znajdzie - przyznaje Edyta Kliszczykowska z magistratu w Świeciu. - Są pewniaki: miejsca, w których na pewno jakieś worki ze śmieciami się pojawią. Ale nie jest ich dużo.
Problemy zaczynają się jednak wtedy, kiedy trzeba nie tylko usunąć wysypiska, ale także złapać śmiecących. W praktyce jest to niemal niemożliwe: - Kiedyś w wielu workach można było znaleźć jakieś faktury, dane osobowe - przyznaje Przemysław Jurek. - Ale teraz to rzadko się zdarza, zostaje więc łapanie na gorącym uczynku. A my na 16 hektarów lasów mamy 22 pracowników terenowych.
Czasami jednak "śmieciarze" nie pozostają bezkarni - tydzień temu policjanci z Mogilna i strażnik leśny ustalili personalia śmiecącego na podstawie znalezionego w odpadkach paragonu sklepowego. - Na jego podstawie dotarli do sklepu, w którym potencjalny sprawca zakupy - podaje Tomasz Rybczyński, rzecznik prasowy policji w Mogilnie. - Przejrzeli monitoring - kamera zarejestrowała klienta robiącego zakupy.
Okazało się, że za wyrzucenie śmieci odpowiedzialny był mężczyzna, który remontował dom klienta. Otrzymał 500 zł mandatu.
Czytaj e-wydanie »