Dla prokuratora i sędziego to jednak "zdemoralizowani przestępcy", którzy zasługują na wyroki wielu lat więzienia. I tak mieli szczęście. Przeżyli.
Przez cały PRL z zaopatrzeniem sklepów były problemy. Brakowało przede wszystkim mięsa i wędlin, ale także sprzętu gospodarstwa domowego. Chleb był, ale o jego jakości, lepiej nie mówić.
Kto winien?
Rządzący w latach 60. "towarzysz Wiesław", czyli Władysław Gomułka i jego ekipa mieli prostą odpowiedź, dlaczego tak się dzieje. W trwających godzinami przemówieniach (krążył dowcip, że Polakom do życia wystarczy "referat Gomułki i dwie suche bułki") ujawniał winnych.
A winni byli zachodni kapitaliści, którzy nasyłali na nas szpiegów (stąd mania robienie z wszystkiego tajemnic państwowych) oraz spekulanci i współpracujący z nimi skorumpowani handlowcy.
Urodził się pomysł sądów doraźnych, bez możliwości apelacji. 43 lata temu w warszawskim więzieniu na Mokotowie został stracony Stanisław Wawrzecki (ojciec aktora Pawła Wawrzec kiego). Za co? Bo jako dyrektor Miejskiego Handlu Mięsem Warszawa Śródmieście brał łapówki za sprzedawane "pod ladą" kiełbasy i balerony. - Zamiast powiesić szynkę w sklepie, powiesili Wawrzeckiego - komentuje wyrok z 1965 r. prof. Andrzej Rzepliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Ile mąki w mące?
Wkrótce okazało się, że cała Polska pełna jest spekulantów. Każdy region musiał mieć swoją aferę. Lokalne władze prześcigały się w ujawnianiu kolejnych przekrętów.
W Toruniu padło na piekarzy. Od stycznia do połowy marca 1968 roku, przed miejscowym sądem, toczył się proces, w którym na ławie oskarżonych zasiadło 17 osób (szefowie należących do "Społem" piekarni oraz sklepów).
- Przez dłuższy okres czasu oskarżeni wypiekali pieczywo niezgodnie z recepturą, sprzedając uzyskane w ten sposób nadwyżki w sklepach. Zarobili w ten sposób pół miliona złotych - grzmiał oskarżyciel.
Jedna dziesiąta wartburga
Tymczasem główny oskarżony Ferdynand Rudolf, przed aresztowaniem dyrektor piekarni nr 21 w Toruniu, twierdził, że musiał dolewać więcej wody do ciasta, bo mąka którą dostawał z młynów była kiepskiej jakości.
A Alfred Malchrowicz, szef innej piekarni, mówił, że aby uniknąć manka, za własne pieniądze, kupował z "nielegalnego źródła kradzioną mąkę". - Musiałem tak robić, żeby nie pójść do kryminału - tłumaczył w sądzie.
Nic mu to nie pomogło. Za rzekome zdefraudowanie 33 tys. złotych (dla porównania auto marki wartburg, słynny dwusów enerdowskiej produkcji kosztowało wówczas 180 tys. zł) sędzia Sudolski skazał go na 3,5 roku więzienia. Rudolf, któremu prokurator Piotrowski zarzucił przywłaszczenie 18 tys. zł (jedna dziesiąta wartburga) poszedł za kraty na 2,5 roku. Reszta oskarżonych dostała wyroki od 3 do 2 lat więzienia.
Po straceniu Wawrzeckiego mięsa w sklepach nie przybyło. Po skazaniu toruńskich piekarzy chleb w społemowskich sklepach dalej przypominał konsystencją glinę.