Energa Toruń zacznie wygrywać? "Dla nas sezon ruszył za szybko"

Trzy porażki na początku sezonu to chyba mały szok dla klubu?
- Są pewne okoliczności łagodzące. Nasza liga wystartowała dużo wcześniej. Nam to akurat nie pasowało, bo według innego kalendarza budowaliśmy zespół. Dlatego w trzech pierwszych meczach nie mieliśmy podstawowej rozgrywającej. Prawdopodobnie inna byłaby też środkowa, ale wcześniejsza kandydatka gra w WNBA i nie mogliśmy sobie pozwolić na start w sezonie bez dwóch kluczowych zawodniczek. Gdyby liga ruszyła tak, jak w całej Europie, to nasze wyniki mogłyby być inne. Okazało się jednak, że drużyna nie została odpowiednio przygotowana do rozgrywek. Jestem przekonany, że po dwóch tygodniach przerwy gra będzie wyglądała dużo lepiej. Trzeba zauważyć, że bywały sezon z równie złym początkiem, a dobrze się kończyły. Nasz w teorii najlepszy skład zajął przed kilkoma laty 6. miejsce. Poprzedni sezon rozpoczęliśmy od rozbicia Artego, potem wygraliśmy z tym zespołem półfinał Pucharu Polski, a w półfinale ligi nie mieliśmy już szans. Teraz sytuacja może się odwrócić i wierzę, że najlepsze mecze rozegramy z play off.

Były już rozmowy mobilizujące z trenerem i zespołem?
- Oczywiście, już po pierwszej porażce rozmawialiśmy na ten temat. Staramy się na bieżąca reagować, wyciągać wnioski, szukamy rozwiązań, które poprawą sytuację. Jednym z nich będzie sprowadzenie zawodniczki rzucającej. To Amerykanka, która gra w finale WNBA, więc dołączy do zespołu dopiero za kilkanaście dni. Jeśli szukamy pozytywów, to lepiej, że te porażki zdarzyły się teraz, a nie w play off.

Skuteczność za 3 jest kiepska, a akcji pod koszem jak na lekarstwo.
- Trener nam wyjaśnił, że to wynika ze słabej współpracy obwodu z wysokimi, zwłaszcza z Victorią Macaulay. W dodatku Joanna Walich z powodu braku skrzydłowej musiała grać na pozycji numer 3, choć najlepiej czuje się blisko kosza. Teraz dołączyła Matee Ajavon, więc współpraca między obwodem i wysokimi powinna się mocno poprawić. Liczę, że jak zawodziliśmy ze słabszymi drużynami, tak teraz będziemy potrafili zaskoczyć w starciach z mocniejszymi rywalami.

Może problem w tym, że zwłaszcza polskim koszykarkom brakuje ogrania? Większość nie grała cała poprzedni sezon.
- Na pewno tak, ale także w każdym kolejnym meczu będą grały lepiej. Przypomnę jeszcze, że Paulina Misiek jeszcze w trakcie przygotowań do sezonu doznała kontuzji ręki. Szybko do formy wraca Weronika Idczak, ale widać w jej grze jeszcze niedoskonałości, zwłaszcza za dużo notuje strat. Ona nie miała być na początku sezonu pierwszą rozgrywającą. Z konieczności musi grać po roku przerwy tak dużo, ale daje sobie radę. To samo dotyczy jednak Pauliny czy Magdy Skorek, one dają z siebie wszystko na parkiecie.

Teraz trzeba będzie gonić czołówkę, a to może odbić się w play off.
- Sytuacja nie jest komfortowa. Liga w tym sezonie jest dużo mocniejsza. Nawet nasz trener jest zaskoczony jej poziomem. To jednak oznacza, że czołówka będzie częściej przegrywać, będzie więcej niespodzianek. Liczymy, że my będziemy autorami kilku z nich.

Żałuje pan teraz jakiegoś rozstania latem?
- Tylko jednego, z Mauritą Reid. Zrobiliśmy wiele, żeby została w naszym zespole, ale oferty znacznie bogatszego Artego nie byliśmy w stanie przebić. To były prawie dwa razy takie pieniądze, jakie my byliśmy w stanie jej zapłacić.