KSSSE AZS PWSZ GORZÓW - ENERGA TORUŃ 45:67 (10:19, 13:22, 11:16, 11:10)
AZS PWSZ: Goodrich 15, Szajtauer 6, Brown 6 (2), B. Jaworska 6, Dzwigalska 0 oraz Naczk 5, Jaworska 2, Czarnodolska 2, Sobek 0, Witkowska 0.
ENERGA: Macaulay 16, 15 zb., Szczechowiak 9 (1), 11 zb, Idczak 9 (3), Ajavon 7 (1), Misiek 5 (1) oraz Walich 9 (1), Kelley 6, Kudraszowa 6 (2).
To cenne zwycięstwo, bo obie drużyny przed tą kolejką dzieliły ósme miejsce z identycznym bilanem (3-8). W Toruniu kibice mogą chyba odetchnąć, bo play off staje się już bardzo prawdopodobny.
W Gorzowie Energa dominowała od pierwszych do ostatnich akcji w meczu. W połowie inauguracyjnej kwarty było 15:4, potem przewaga już tylko rosła, największa wynosiła 25 punktów.
Torunianki były lepsze praktycznie w każdym elemencie koszykówki, bardzo dobrze broniły, absolutnie panowały pod tablicami (45:21), sama Victoria Macaulay miała niewiele mniej zbiórek niż cały zespół gorzowski. - 21 zbiorek w ataku jeszcze nam nikt nigdy w historii nie zebrał i to to obrazuje poziom fizyczności i doświadczenia. To jest przepaść między zawodniczkami - powiedział trener miejscowych Dariusz Maciejewski.
Zwycięstwo cieszy, ale Elmedin Omanić z gry nie był zadowolony. - Zagraliśmy bardzo słaby mecz, może częściowo w pierwszej połowie to zagrało, ale musimy pracować, aby grę poprawić. Brakuje nam konsekwencji, za dużo jest akcji indywidualnych, za mało zespołowości. Nad tym będziemy pracować - narzekał Omanic.
Torunianki znowu miały problem ze stratami, popełniły ich aż 26, o 3 więcej od gospodyń.