Do Euro zostało zaledwie kilka tygodni, a ciągle nie wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Bydgoski sanepid sprawdził stan prawie stu lokali i budynków. Efekt? Prawie jedna trzecia nie spełnia wymogów.
Lokale muszą być czyste
Zniszczone ściany i posadzki, łazienki, których nie da się dobrze zdezynfekować - to zastrzeżenia do części bydgoskich hosteli. Dworzec PKS wypadł dobrze, podobnie lotnisko. Ale dworzec kolejowy kontrolerzy ocenili nisko.
Przeczytaj także:Polska nie wyjdzie z grupy podczas Euro 2012?
Najgorzej jednak wypadły restauracje: inspektorzy mieli uwagi do połowy sprawdzonych lokali. - Najczęściej chodziło o brud w kuchniach - wyjaśnia Renata Dobosz-Zborowska z bydgoskiego sanepidu.
Nieco lepiej sytuacja wygląda w Toruniu: tu sanepid sprawdził stan ponad 30 miejsc i nałożył tylko trzy mandaty. - Skupialiśmy się na lokalach gastronomicznych, zwłaszcza tych na Starówce, w pobliżu dworca i na trasach wylotowych, bo tam można spodziewać się kibiców - mówi Joanna Biowska, rzecznik prasowa toruńskiej placówki.
Nie narzekają za to hotelarze z regionu. Większość z nich pokoje na czas mistrzostw ma zarezerwowane. - Wszystkie miejsca mamy już zajęte - przyznaje Michał Walczak, dyrektor bydgoskiego City Hotel. - Ekipa pracowników jest w pełnej gotowości; pierwsze dni mistrzostw pokażą, jakie oczekiwania mają nasi goście.
Do Euro przygotowują się też mundurowi i urzędnicy z całego regionu. Toruńscy strażnicy miejscy poznają tajniki psychologii tłumu i szkolą się, jak reagować wobec agresywnych kibiców. Z kolei policjanci z komendy wojewódzkiej w porozumieniu z uczelniami szukają wolontariuszy. Warunek: znajomość angielskiego.
Strefy? Jest kłopot
Najwięcej emocji wzbudzają jednak strefy kibica. To, że bydgoska powstanie koło hali "Łuczniczka", wiadomo od dawna. Miasto prowadziło rozmowy z firmą Brainshake, ale od początku nie zgadzało się na zapłacenie dużej sumy. Według naszych nieoficjalnych informacji początkowo firma chciała około 1 mln zł, potem połowę mniej. Teraz już wiadomo, że miasto samo stworzy taką strefę. Wyda na to ok. 150-200 tys. zł.
W Toruniu do niedawna sprawa również była jasna: ta sama firma miała zorganizować strefę na Bulwarze Filadelfijskim. Ale 12 kwietnia miasto wycofało się z umowy. Powód? Ten sam, co w Bydgoszczy - pieniądze.
Toruński magistrat chce, żeby zorganizowaniem strefy kibica zajęła się Lokalna Organizacja Turystyczna. - Technicznie jesteśmy w stanie to zrobić - stwierdza Ryszard Kruk, wiceprezes LOT-u, który dopiero wczoraj dowiedział się o tej propozycji. - Nie znamy jeszcze szczegółów oferty. Decyzję podejmie zarząd w przyszłym tygodniu.
A jest nad czym debatować - w grę wchodzą duże pieniądze, bo trzeba m.in. wykupić prawa do transmisji telewizyjnych. Zarówno Bydgoszcz, jak i Toruń wspólnie zwróciły się o wsparcie do marszałka województwa. Wnioskowały w sumie o 300 tys. zł. Zarząd województwa jednak odmówił.
Problemu nie ma za to Grudziądz, w którym od dawna planowana była mobilna strefa kibica. Jej koszt nie ma przekraczać kilkudziesięciu tysięcy zł. We Włocławku z kolei o żadnych strefach nie ma mowy - przeszkodą są zbyt duże koszty. Włocławianie mogą liczyć tylko na drobne euroakcenty: np. otwarty mecz dla mieszkańców podczas Dni Włocławka.
Czytaj e-wydanie »