W czytelni Miejskiej Biblioteki Publicznej spotkali się członkowie i sympatycy stowarzyszenia, które od dziesięciu lat stara się przybliżać Europę Chojnicom, ale też odkrywać nieco zapomnianą prawdę, że miasto w tej Europie od dawna jest.
- Zapominamy, że przed wojną Chojnice były miastem wielokulturowym - wzdychał Bogdan Kuffel, przewodniczący "Pomeranii". - Że żyli tu Niemcy, Polacy i Żydzi. Do dziś jest problem z przyswojeniem sobie tego faktu, o czym może świadczyć m.in. fakt, że nie udało się w czasie Dni Chojnic poświęcić tablicy upamiętniającej Roberta Budzinskiego, wybitnego grafika i literata, nauczyciela chojnickiego gimnazjum. Dlaczego? Bo niektórym nie podoba się to, że był Niemcem...
Przeczytaj tez: Szukajmy naszych korzeni. Powstała książka o rodzie Ossowskich
Kuffel przypomina, że dbałość o tożsamość regionalną to także pamięć o tych, którzy kiedyś żyli w Chojnicach i wzbogacali je swoją myślą i działaniem. I nieważne, czy byli to Polacy, czy Niemcy, czy Żydzi. Wszyscy wnieśli jakiś wkład w rozwój Chojnic.
- Jeśli nie będziemy dbać o tożsamość regionalną, to przepadniemy - kwituje Kuffel i podkreśla, że "Pomerania" wraca do spuścizny największych regionalistów - Witolda Looka, Juliana Rydzkowskiego czy Albina Makowskiego.
O zadaniach stowarzyszenia mówił Mariusz Brunka, kanclerz PWSH "Pomerania", który przypomniał, że początek działalności był związany z wejściem naszego kraju do Unii Europejskiej i ze staraniami, by w Chojnicach powstała uczelnia. Później, gdy faktycznie szkoła wyższa powstała, stowarzyszenie wspierało ją poprzez program stypendialny, organizowanie konferencji naukowych i działalność wydawniczą. Były konkursy dla młodzieży, upowszechnianie wiedzy o Unii, opieka nad bractwem rycerskim i wiele cennych inicjatyw, także wydawniczych. - To wszystko jest warte zauważenia i kontynuacji - mówił Brunka.
Czytaj e-wydanie »