Ale starajmy się – my, prasa, policja i inne służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo na drogach… Chodzi przecież o uświadamianie tym, którzy siadają za kierownicą, jak ważne jest zachowanie ostrożności na drodze i stosowanie do przepisów. A z tym jak wiadomo dobrze nie jest, co ostatecznie wyraża się krwią rozlaną na asfalcie, cierpieniem rannych i ich bliskich.
Dzień Bezpiecznego Kierowcy to inicjatywa Krajowego Duszpasterstwa Kierowców oraz Krzysztofa Hołowczyca, słynnego kierowcy rajdowego i założyciela fundacji „Kierowca Bezpieczny”. Obchodzony jest o 2006 roku.
Takie akcje są konieczne, skoro nie ma dnia, aby policja nie informowała o kolejnych tragediach na drogach, także w Kujawsko-Pomorskiem. W tym roku mamy już 65 wypadków ze skutkiem śmiertelnym (od początku wakacji 7), a w całym ubiegłym było ich 133. Statystyki potwierdzaj poprawę bezpieczeństwa (w 2019 r. zginęło 211 osób), ale to wciąż za mało, aby się cieszyć. Wyobraźmy sobie położone obok siebie na poboczu drogi 65 ciał…
Dlatego informacji o zagrożeniach i dobrych rad jak ich unikać nigdy nie jest za wiele.
Przygnębiająca refleksja
A swoją drogą nachodzi mnie przygnębiająca refleksja, iż na niektórych kierowców nie działają żadne kampanie informacyjne czy uświadamiające – są odporni na wiedzę, a przy tym – co widać aż nadto – prezentują filozofię sprowadzająca się do krótkiej konstatacji: jestem panem świata i innych mam daleko w tyle.
Bardzo wielu z tych właśnie panów (rzadziej pań) dysponuje superbrykami – by użyć nowoczesnego języka. Cóż, moc silnika zwykle idzie w parze z zasobnością portfela, ale czasem także z deficytem myślenia, skoro wydaje im się, że mogą na szosie wyrabiać co im się podoba.
