Sukces Festiwalu Smaku ma wielu ojców. Zaliczają się do nich także mieszkańcy Gruczna, którzy festiwalowy weekend traktują jak lokalne święto. - Do północy pieścili swoje obejścia: kosili, zamiatali, przycinali krzewy. Gruczno lśniło! - podkreśla Barbara Furtak, sołtys wsi. - Turyści to docenili. Gościłam 16 osób. Wszyscy mówili, że w ich okolicy nie ma tak ślicznej wioski.
Delektowali się wiejskim życiem
Spośród 30 tysięcy odwiedzających, wielu było takich, którzy postawili na weekend w Grucznie lub jego okolicach, a nie na "przelot" przez festiwalowe stoiska i rychły powrót do domu. Goście z daleka chcieli rozkoszować się nalewkami i winami z Węgier czy Italii bez przeszkód. To oznaczało, że musieli zostać w Grucznie na noc. - Mieszkańcy przyjmowali turystów u siebie. Ksiądz nas do tego zachęcił z ambony - zdradza pani Furtak.
Było warto, bo wielu gości zaliczyć trzeba do zamożnych. - Moi na same zakupy wydali dwa tysiące złotych - podkreśla sołtys. - Wieczorem zasiedli sobie przy cuchnących serach, wędzonych rybach i domowych nalewkach. Byli wniebowzięci!
Turyści cieszyli się nie tylko smakołykami. - Do mnie przyjechali z Poznania. Podkreślali, że lubią wiejskie życie: czyste powietrze i spokój. Cieszyli się, że pokazali dziecku jak wygląda kura, bo nawet nie wiedziało, która to kura, a która kaczka - śmieje się Barbara Furtak.
Korek z kombajnem
Jednak wiejskie Gruczno posmakowało w ten weekend wątpliwych uroków wielkiego miasta. Takich korków, jakie tworzyły się na ul. Wojska Polskiego i Dworcowej, nie widuje się nawet na Marszałkowskiej w Warszawie. Kulminacyjny moment był w sobotnie popołudnie, gdy jeden z gospodarzy wracał z pola kombajnem. Nie mógł przecisnąć się między autami zaparkowanymi wzdłuż obu skrajni ulicy Dworcowej. I tak zablokował Gruczno na kilka kwadransów.
Dało się jednak wyczuć, że incydent ten turyści potraktowali jako przygodę i kolejny obrazek wsi, która przyciągnęła ich do siebie i serdecznie ugościła. Nawet piekarnia w Grucznie pracowała nieustannie. - Widziałam, że z ich komina ciągle się dymi - przyznaje sołtys Gruczna.
Dzięki temu, w senny przez chwilę, niedzielny poranek, festiwalowi goście mogli kupić ciepły chleb. - Było im u nas dobrze, dlatego wrócą tu za rok - cieszy się sołtys Gruczna.