Z duszą na ramieniu żyją już od 15 lat. - O tym co wcześniej wyprawiał ten człowiek można książkę napisać - mówi Władysław Hinc, który już nie raz wzywał pomoc do swojego sąsiada. - Dopóki żyli jego rodzice i brał lekarstwa, był spokój. Ale przestał się leczyć. Straż pożarna nie raz dobijała się do jego drzwi. Pogotowie go zabierało. Kilka razy był już w szpitalu psychiatrycznym.
Czytaj też: Grudziądzanie są przerażeni i żądają reakcji administracji: Wyrzućcie pijaka z kamienicy!
Wystarczyłaby iskra...
Niepoczytalny sąsiad zawsze jednak wracał do mieszkania i stwarzał zagrożenie. W środę po południu odkręcił kurki gazu...
- Żyjemy tylko dzięki czujności pana Władysława Hinca! - mówi wystraszona Gabriela Jędrzejewska, lokatorka z pierwszego piętra. To on pierwszy wyczuł ulatniający się gaz.
- W pierwszej kolejności otworzyłem wszystkie okna na klatce schodowej. Stężenie gazu było tak wysokie, że głowa zaczęła mnie boleć. Wystarczyłaby mała iskra i wszystko by wybuchło! Spojrzałem w okno sąsiada. Siedział przy nim i palił świeczkę!
Przerażeni lokatorzy w pierwszej kolejności wezwali pogotowie gazowe. Czujnik gazu "oszalał" przy wejściu do mieszkania mężczyzny. Zamknięto główny zawór.
Więcej informacji z Grudziądza znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/grudziadz
Nikt nie potrafi pomóc mężczyźnie i lokatorom
Przyjechała straż pożarna, pogotowie i policja. Sąsiada zabrano do szpitala. - Słyszałem jak tłumaczył policjantom, że to nie ulatniało się u niego, że ktoś chodził z butlą po korytarzu i wypuszczał gaz - mówi Władysław Hinc. - Wszystkim już mówiliśmy, że to niebezpieczny człowiek, że trzeba mu pomóc. Zgłaszaliśmy sprawę do "opieki", na policję, pogotowie. Nikt się tym nie zainteresował.
- Rodzina w ogóle nie interesuje się tym człowiekiem - dodaje Gabriela Jędrzejewska. - A my boimy się nawet wyjść na korytarz. Żyjemy tu jak na bombie.
Policja i pracownicy socjalni obiecują pomoc
- Wystąpiliśmy do Poradni Zdrowia Psychicznego o zbadanie tego mężczyzny. Ale, niestety, lekarz nie może się do niego dostać, bo on nikogo nie wpuszcza do mieszkania - mówi Małgorzata Suchomska, kierownik działu pomocy środowiskowej w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie. - Jak tylko uda się go zbadać, podejmiemy dalsze kroki. Skontaktujemy się z rodziną i spróbujemy wysłać go na przymusowe leczenie.
Pomoc deklaruje także policja: - Nasz dzielnicowy będzie częściej odwiedzał lokatorów tej kamienicy - obiecuje nadkom. Marzena Solochewicz-Kostrzewska, rzeczniczka grudziądzkiej policji. - Zrobimy wszystko, żeby lokatorzy poczuli się bezpieczniej.
Niebezpiczny sąsiad nie może być eksmitowany z mieszkania, bo...jest współwłaścicielem domu.
Próbowaliśmy skontaktować się z siostrą mężczyzny. Niestety, nie odbierała wczoraj telefonu.
Udostępnij