Wtedy to Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo postanowiło ostatecznie odciąć dopływ gazu do huty. Decyzja taka zapadła ze względu na potężne długi, jakie "Irena" ma względem PGNiG. Mówi się aż o 17 milionach złotych.
Pracowicy są pełeni optymizmu
Zarząd Huty Szkła Gospodarczego "Irena" był na to przygotowany. Wanny kryształowe i sodowe były stopniowo wygaszane, aż w końcu stanęły. Hutnicy poszli na zaległe urlopy. Przy pracy pozostali jedynie pracownicy zajmujący się zdobieniem kryształów. Będą przychodzić do "Ireny" do czasu wyczerpania się zapasów. Mają jednak nadzieję, że ten koniec nigdy nie nastąpi. - Jesteśmy pełni optymizmu - wyznaje Alicja Markiewicz pracująca na wydziale zdobienia kryształów.
Z informacji, jakie docierają do załogi wynika, że ciągle są inwestorzy zainteresowani włożeniem potężnych pieniędzy w hutę. To trzy polskie fundusze inwestycyjne. Potwierdza to prezes spółkiZbigniew Zawierucha.
- Sytuacja w hucie powolutku zaczyna się krystalizować. Sąd powołał nadzorcę sądowego, który w najbliższy piątek razem ze mną pojedzie do Gdańska na negocjacje z PGNiG w sprawie przywrócenia nam dostępu do gazu. Jestem dobrej myśli - wyznaje prezes.
Spółka nie narzeka na brak zamówień. Zbyt na szkło sodowe i kryształy ma zapewniony co najmniej do końca czerwca przyszłego roku.
Mimo, że Huta "Irena" stoi, praca w niej wre.
"Irena" na gazie
Jeśli gaz do "Ireny" znów popłynie, pracownicy przystąpią do ponownego rozgrzewania wanien. Jest to proces trwający minimum 10 dni. Kosztuje około 40 tysięcy złotych. Pragnący zachować anonimowość hutnik ostrzega, że piece mogą nie wytrzymać takiej operacji. Prezes Zawierucha jednak uspokaja. - Zagrożenie istnieje zawsze. Wanny wygaszaliśmy stopniowo, by zminimalizować ewentualne zagrożenia przy ich ponownym rozpalaniu - informuje.
