Wiec przed hutą Irena
Więcej informacji z Inowrocławia znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/inowroclaw
Jak nigdy dotąd, w Hucie Szkła Gospodarczego "Irena" wszyscy dziś grają w jednym zespole: związkowcy, nowy zarząd, wreszcie pracownicy. I choć ci ostatni mają żal, że od trzech lat dostają głodowe pensje, na dodatek wypłacane z opóźnieniami, pojawili się na wiecu.
Co ich połączyło? Zadłużenie "Ireny" względem wierzycieli wynosi dziś grubo ponad 60 milionów złotych. Z tego aż 17 milionów firma musi spłacić Polskiemu Górnictwu Naftowemu i Gazownictwu. PGNiG kilkakrotnie groziło, że zakręci dopływ gazu do huty. W czwartek o godzinie 14 miało dojść do finalizacji tych gróźb.
Zamknięcie dopływu gazu doprowadziłoby do wstrzymania produkcji, a to w konsekwencji do likwidacji zakładu. Dlatego załoga tłumnie pojawiła się przed bramą, by bronić "Ireny" przed zakusami gazowni.
Czyta też : Inowrocław. Huta "Irena" na krawędzi. 430 pracowników firmy drży o swoją przyszłość
To był ostatni moment
Zbigniew Zawierucha prezesem huty jest zaledwie od miesiąca. 17 września złożył wniosek o ogłoszenie upadłości w trybie postępowania układowego. - Był to ostatni moment, w którym mogliśmy to uczynić. Chcemy przy pomocy sądu ułożyć się z naszymi wierzycielami. Jednocześnie rozpoczęliśmy rozmowy z trzema funduszami inwestycyjnymi, które są zainteresowanie inwestowaniem w hutę. Stąd nasza walka o to, by gaz nie został odcięty - tłumaczy prezes.
Na czwartkowym wiecu składał przed pracownikami odważne obietnice.
- Nasza spółka pozyska nowego inwestora. Pojawi się tu solidny partner, który wyłoży pieniądze. I skończymy z pracą w warunkach średniowiecznych, a zaczniemy pracować w nowoczesnym przedsiębiorstwie, które będzie na czas regulować zobowiązania i na czas płacić pracownikom. Będzie perełką, jaką była kiedyś - przekonywał.
Jaki będzie dalszy los inowrocławskiej huty "Irena"?
Pracownicy uwierzyli
Po wiecu rozmawialiśmy z pracownikami. Przekonywali, że uwierzyli nowemu prezesowi. - My wierzymy. Dziwne, że gazownia nie chce uwierzyć - mówili.
Przekonywali, że na brak pracy nie mogą narzekać. Na własne oczy widzą, jak tiry wypakowane kryształami i szklankami wyjeżdżają z ich zakładu. Jeden za drugim.
- Teraz chodzi nam tylko o to, żeby firmie gazu nie zamykali. Bo jak zamkną, to firma padnie, a my stracimy miejsca pracy - wyznaje jedna z kobiet stojących pod bramą, a Krzysztof Radomski, szef zakładowego OPZZ-u dodaje: - Jest wreszcie szansa, żebyśmy wyszli na prostą. Musimy ją wykorzystać.
W piątek w Warszawie ma dojść do ważnego spotkania przedstawicieli huty, PGNiG i funduszy inwestycyjnych. Z tego powodu gazownia w ostatniej chwili zawiesiła decyzję o wyłączeniu gazu do 4 października. Zarząd huty liczy na to, że szefowie PGNiG dadzą "Irenie" jeszcze jedną szansę.
Żal do prezydenta
Wiec był pokojowy. Miał jednak dwóch negatywnych bohaterów. Pierwszym była gazownia, a drugim... prezydent Ryszard Brejza.
- Zaprosiliśmy go. Od jego sekretarki usłyszeliśmy, że nie ma czasu - mówił Krzysztof Radomski. Pracowników to oburzyło.
- Niech pan napisze tłustym drukiem, że zawiedliśmy się na panu prezydencie. Liczyliśmy, że będzie tutaj z nami - krzyczała jedna z pań. Pozostali używali mocniejszych słów.
***
Tymczasem Ryszard Brejza twierdzi, że Krzysztof Radomski kłamie. - Nikt mnie nie zapraszał na ten wiec. Nic o nim nie wiedziałem - przekonuje.
Czytaj e-wydanie »