Pani Iza spędziła w Chomiąży Szlacheckiej wspaniałe wakacje. Wypoczęła, nabrała sił i z miłymi wrażeniami chciała wrócić do Inowrocławia. Najpierw musiała jednak dojechać autobusem PKS do Mogilna, a stamtąd odbyć dalszą podróż pociągiem.
Podróż taksówką
Autobus zgodnie z rozkładem jazdy powinien być w Chomiąży o godzinie 16.12. Pani Iza stawiła się na przystanku grubo przed czasem. Razem z nią na przyjazd autobusu czekał inny inowrocławianin. Wytrzymali do godziny 16.30. Potem telefonicznie skontaktowali się z dyspozytorem w Żninie, od którego usłyszeli, że autobus jest na trasie i już dawno powinien być w Chomiąży.
Skoro jednak przed przystankiem się nie pojawił, pani Iza i jej towarzysz skorzystali z usług inowrocławskiej taksówki. Podróż do Inowrocławia kosztowała ich 125 złotych. Pani Iza postanowiła odzyskać te pieniądze. Uznała, że kierowca PKS-u świadomie ominął przystanek w Chomiąży. Złożyła więc do inowrocławskiego PKS pismo ze skargą na jego nierzetelność i zażądała zwrotu kosztów za podróż taksówką.
Kierowca ma dowód
Andrzej Drążek, prezes zarządu inowrocławskiego PKS-u, uznał skargę pani Izy za niezasadną. Napisał, że posiada wydruk z kasy fiskalnej, z którego wynika, że autobus przejechał trasę zgodnie z rozkładem jazdy. Dowodem jest fakt sprzedaży w Chomiąży Szlacheckiej biletu ulgowego do Dąbrowy z wybitą godziną - 16.13.
Pani Iza utrzymywała, że taki bilet można wydać bez konieczności wjeżdżania na przystanek. Andrzej Drążek tłumaczy, że tak być nie mogło. "Nie ma żadnej możliwości wydruku biletu z kasy fiskalnej przez kierowcę - gdzie chce i kiedy chce. Jest to druk ścisłego zarachowania w pełni ewidencjonowany i zawierający nazwę miejscowości, datę i dokładną godzinę sprzedaży" - pisze prezes.
Sprawa w sądzie?
- Ten przystanek jest tak usytuowany, że nie sposób jest przeoczyć autobus. Mam świadków: inowrocławianina, który również chciał skorzystać z usług PKS-u oraz dwóch panów, którzy w tym czasie stali przed pobliskim sklepem - tłumaczy pani Iza. Sprawę zgłosiła już do Powiatowego Rzecznika Praw Konsumenta. Nie wyklucza, że swoich praw dochodzić będzie przed sądem.
- Czuję się rolowana przez PKS. Przecież ja bym sobie tego wszystkiego nie wymyśliła - wyznaje z zażenowaniem.