Bary mleczne mogą dostać dotację rządową na przygotowywanie dań. Tak było od lat, ale dopiero teraz pojawiły się absurdy. Ministerstwo Finansów przestało dotować potrawy zawierające mięso. Jeśli np. kucharz ugotuje zupę na kościach, fundusze przepadają. Kolejny absurd: sól jest dozwolona. Inne przyprawy - nie.
Przeczytaj także: W barach mlecznych mogą używać tylko soli. Inaczej stracą dotację
Bydgoskie bary mleczne, prowadzone pod szyldem Spółdzielni Gastronomicznej, też miały dotację rządową. - Na siedem barów otrzymywaliśmy co miesiąc łącznie około 20 tysięcy złotych - mówi Jan Lewandowski, prezes Spółdzielni Gastronomicznej. - Zrezygnowaliśmy z niej, gdy ministerstwo zaczęło stawiać kolejne dziwne wymogi. Wolimy ludziom serwować smaczne dania niż dostawać te pieniądze.
Z dotacji rezygnuje coraz więcej barów mlecznych. W Bydgoszczy już prawdopodobnie żaden nie dostaje wsparcia. W Toruniu - tak samo.
Nie tylko w barach mówią o absurdzie. - My serwujemy mięso. Przyprawiamy dania też i to na ostro. Tak lubią i nasi klienci, i my - podkreśla Mariusz Wojciński, współwłaściciel firmy cateringowej Finezja Smaku w Inowrocławiu. - Urzędnicy ze skarbówki nie powinni mieć nic do tego, jakie menu proponuje dany lokal. Niech przeprowadzają kontrole pod kątem finansowym.
Ministerstwo Finansów nie chce komentować przypadku baru ze Słupska. W odpowiedzi lakonicznie wyjaśnia, że "mając na uwadze obowiązujące przepisy prawa, nie jest możliwe ujawnianie szczegółów".
Ministerstwo wycofuje jednak swoje dziwaczne rozporządzenia: - 1 kwietnia zmienią się przepisy dotyczące dotowania potraw sprzedawanych w barach mlecznych - informują nas w dziale obsługi medialnej MF.
Projekt rozporządzenia, jak podkreśla ministerstwo, powstał we współpracy z przedsiębiorcami prowadzącymi bary mleczne, którzy zgłaszali uwagi dotyczące zasad dotowania posiłków. - M.in. rozszerzono wykaz surowców do sporządzania posiłków sprzedawanych w barach mlecznych - kontynuują w MF. - Uproszczono procedury ubiegania się o dotacje oraz sposób naliczania narzutu.
Elżbieta Tomaszkiewicz, dyrektor Miejskiej Jadłodajni "U Świętego Antoniego" we Włocławku, mówi, że codziennie mają około 1200 klientów. - I też korzystamy z dotacji, ale nie tej, co bary mleczne, tylko przyznawanej przez miasto.
Niektórzy prowadzący bary mleczne nawet nie chcą komentować ministerialnych absurdów. Dzwonię do baru Pod Arkadami w Toruniu. - Nic nie powiem - ucina kierowniczka. - Tak po prostu.
Jeżeli bar ze Słupska będzie musiał zapłacić ponad milion złotych kary, będzie też musiał zwolnić 130 osób.