Rozmowa z Piotrem Zawadzkim, pastorem Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego i terapeutą:
- To prawda, że lepiej nie rzucać palenia samemu?
- Chodzi o to, że nie każdy palacz - a właściwie ich większość - potrafi znaleźć w sobie taką siłę, by samemu powiedzieć "dość" nałogowi. Podczas spotkań w grupie uczestnicy kursu mogą nawzajem obserwować swoje postępy w walce z nałogiem. Wspierać się.
- Jak długo trwa kurs organizowany w zborze Adwentystów Dnia Siódmego?
- To cykl pięciodniowy. Ma on jednak formułę otwartą. A to oznacza, że jeśli ktoś przegapi jeden dzień, to spokojnie może przyjść później i uczestniczyć w zajęciach. Ważne jednak, by przyjść z nastawieniem, że naprawdę chce się rzucić palenie.
- Co wyróżnia tę metodę zrywania z nałogiem spośród innych?
- Kurs, który prowadzę, został opracowany w latach 60. przez grupę terapeutów w USA. Sam prowadzę tego typu zajęcia już od 22 lat. Wiem, że jest skuteczny, bo odwiódł od nałogu już setki palaczy. Tę metodę wyróżnia duża skuteczność. Waha się ona w granicach 85 proc. Mogę zagwarantować, że piątego dnia kursu właśnie tylu uczestniczących w zajęciach będzie miało za sobą dobę bez palenia.
- Spotkania polegają na rozmowach między kursantami?
- Między innymi na tym. Chodzi o to, by kursanci sami doszli do tego, że palić nie warto. Jeżeli ktoś przyjdzie na kurs z nudów, albo dlatego, że żona go przysłała, to szanse na rzucenie palenia są takie sobie.
- Czy stosowanie specjalnych plastrów i "e-papierosów" pomaga?
- Niektórym pewnie tak. Skuteczność terapii grupowej jest jednak nieporównanie większa. W grupie mamy świadomość, że nie jesteśmy zdani tylko na własne siły.
Czytaj e-wydanie »