Pracownicy cukrowni Janikowo, należącej do Krajowej Spółki Cukrowej, wojnę zarządowi spółki wypowiedzieli w miniony piątek. O decyzji wygaszenia produkcji w ich cukrowni dowiedzieli się dzień wcześniej. Wiadomość spadła na nich jak grom z jasnego nieba. Kiedy Stanisław Radach, dyrektor cukrowni potwierdził ją oficjalnie zdecydowali, by dać mu votum nieufności. - Bo nie walczył o cukrownię - _tłumaczą członkowie załogi. - _O pracę dla 168 osób.
Stypa zamiast urodzin
W pierwszą sobotę czerwca Janikowo bawiłoby się na 130 urodzinach cukrowni. - Zamiast tej uroczystości zarząd KSC zgotował nam stypę - _mówi Cybulski, który jest także przewodniczącym zakładowej "Solidarności". - A przecież to my tym ludziom, którzy nas zamykają, załatwiliśmy stołki. Pracownicy naszego zakładu walczyli o stworzenie Polskiego Cukru. Chcieliśmy, żeby powstał polski koncern, aby zaprzestano wyprzedaży cukrowni. To była walka o nasze miejsca pracy. Szkoda tylko, że nie było czasu, aby się zastanowić, czy lepszy byłby koncern, czy holding. W holdingu znalibyśmy wyniki finansowe naszej cukrowni, mielibyśmy większy wpływ na to, co się dzieje. Gdyby, przed przystąpieniem do koncernu, ktoś nam powiedział, że za dwa lata nie będzie produkcji w Janikowie, to byłoby to uczciwe postawienie sprawy.
Członkowie komitetu protestacyjnego zgodnie twierdzą, że od czasu inkorporacji o wynikach finansowych swojej cukrowni nie wiedzą nic. Pamiętają jednak, że w ciągu trzech ostatnich lat przed inkorporacją cukrownia wypracowywała rocznie średnio 3 mln zł zysku netto, a wydatek cukru wynosił 15,75 proc. - _To był światowy wynik - _podkreślają pracownicy.
- Byliśmy zdrowym ogniwem w KSC - przekonuje Cybulski. - _Nie wyciągaliśmy łap, ani w holdingu, ani w KSC. Dlaczego więc dziś ratuje się trupy gospodarcze, a zamyka dobre cukrownie? Nie możemy słuchać dłużej bredni, że przez restrukturyzację KSC wypracowała dobry wynik finansowy. Zarząd przypisuje sobie ten sukces, a przecież wiadomo, że to tylko zasługa wysokich cen cukru na rynku w połowie minionego roku! Na taką restrukturyzację, gdzie zamyka się dobre cukrownie, nie zgodzimy się nigdy!
Wygaszanie słabszych
- Decyzja o wygaszeniu produkcji w cukrowni Janikowo zapadła po szczegółowych analizach dotyczących m.in. odległości od plantacji buraków, zdolności produkcyjnych i perspektyw (w tym możliwości przejęcia produkcji z innych oddziałów KSC) - _tłumaczy Łukasz Wróblewski, rzecznik prasowy KSC.
- _Kontynuacja restrukturyzacji, której celem jest poprawienie sytuacji ekonomicznej i konkurencyjności firmy poprzez wygaszanie mniejszych i słabszych cukrowni, jest nieunikniona.
Na pytanie, czy cukrownia w Janikowie należy do mniejszych i słabszych, rzecznik nie chce odpowiedzieć. Dodaje tylko: - Argumenty przemawiające za wygaszeniem produkcji w tej cukrowni przedstawimy w najbliższą środę, na spotkaniu zarządu KSC z przedstawicielami cukrowni.
- Nie pojedziemy do Warszawy - _twierdzi Cybulski. - _O przyszłości cukrowni chcieliśmy rozmawiać wcześniej, ale zarząd spółki chyba bał się naszych argumentów.
- Chcieliśmy odbyć negocjacje z zarządem przed wyłączeniem naszej cukrowni - _mówi Jerzy Tojek, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Technicznych i Administracyjnych Cukrowni. - Mieliśmy przygotowany program oszczędnościowy, ale zarząd nas unikał. KSC tłumaczy się konieczną kontynuacji restrukturyzacji. To głupota, bo zarząd spółki na pewno wie, że niebawem Unia Europejska będzie dawać środki na restrukturyzację. Więc po co się spieszyć?
- Zarząd spółki kierując się programem restrukturyzacji, idzie na ślepo, jak koń - uważa Barbara Groc, szefowa zakładowego OPZZ.
Data z instrukcji__
Tojek twierdzi, że zarząd KSC złamał prawo, bo zgodnie z zapisami pakietu, powiadomienie o wygaszeniu produkcji powinno nastąpić przed 20 stycznia. Zdaniem Wróblewskiego w pakiecie socjalnym zapisano tylko "terminy instrukcyjne". Stworzono je w 2003 r., a od tego czasu - jak twierdzi rzecznik - wiele się zmieniło i zarząd KSC nie mógł przewidzieć przyspieszenia prac nad wprowadzeniem reformy unijnego rynku cukru. Wróblewski zaznacza, że pozostałe zapisy pakietu pozostają bez zmian. Także te, mówiące o odprawach dla osób, które same zdecydują się odejść z pracy. Zdaniem rzecznika, ci którzy zechcą pracować nadal, będą dowożeni do sąsiednich cukrowni (na koszt spółki) lubpozostaną w Janikowie.- I co będziemy robić w Janikowie? - pytają pracownicy cukrowni. - Czy tak jak w innych cukrowniach, gdzie wygaszono produkcję, będziemy przelewać z pustego w próżne? Nie chcemy dostawać pensji za nic. Chcemy pracować!
Do czwartego pokolenia
Michał Bogusz chce także dalej pracować dla tej cukrowni. Jest przedstawicielem plantatorów w komitecie protestacyjnym. Jego dziadek woził buraki do Janikowa, to samo robił ojciec. - _Czwartego pokolenia plantatorów w mojej rodzinie pewnie już nie będzie - _uważa rolnik. - Nie wierzę, że po zamknięciu kolejnych cukrowni będzie się opłacało wożenie buraków na drugi koniec Polski. Nie utrzymam plantacji. Decyzja o wygaszeniu produkcji w jego cukrowni też była dla niego zaskoczeniem.
Zdaniem Łukasza Wróblewskiego, o planach spółki w Janikowie wiedzieli od dawna. Rzecznik twierdzi, że poproszono ich o odroczenie decyzji o rok. To miał być czas na przygotowanie do zmian.
- To nieprawda - twierdzi Andrzej Brzeziński, burmistrz Janikowa. - _Nie robilibyśmy projektu przyłączenia cukrowni do miejskiej sieci ciepłowniczej, gdybyśmy wiedzieli, że będzie produkować cukier jeszcze tylko przez rok. Po co gmina wydawałaby na projekt kilkadziesiąt tysięcy złotych? W jakim celu planowalibyśmy umarzanie podatków na kilka lat? Po co szukalibyśmy sposobów na obniżenie kosztów produkcji? Powiedziałem członkom zarządu KSC: jeśli udowodnicie, że nasza cukrownia jest najgorsza, sam pomogę wam przekonać ludzi, że trzeba wygasić produkcję!
Inaczej niż w Żninie
Pod koniec tego tygodnia odbędzie się spotkanie w urzędzie gminy w Janikowie, na które zaproszono zarząd KSC. - Czekamy, chcemy rozmawiać - _mówią pracownicy cukrowni. Jeśli rozmowy nie przyniosą rezultatu, komitet protestacyjny wypracuje inną strategię. - _Nasz protest będzie skuteczny - _zapewnia Cybulski, który na razie nie chce zdradzać szczegółów. - Tu będzie wojna jak w Iraku.
- Nie będziemy protestować tak, jak w Żninie - dodaje szefowa zakładowego OPZZ. - Nie oddamy nawet zardzewiałej śrubki!
Na razie załoga pracuje. Pomimo protestu załadowała dwa wagony z cukrem. Żeby się nie zbrylił. - _Nie robimy tego dla zarządu - _twierdzi Cybulski. - _Cukrowni, ani spółce zaszkodzić nie chcemy.
